Zadbane brukowane ulice, zielone skwery i parki, wystawne bale oraz przyjęcia, na których zbiera się sama śmietanka towarzyska. Königsberg w swojej pełnej krasie. Wydawać by się mogło, że miejsce oddalone setki kilometrów od linii frontu, to miejsce spokojne i pozbawione niebezpieczeństw. Bynajmniej. Michał Gołkowski udowadnia nam, że wojnę można prowadzić nie tylko z okopów i transzei. Serdecznie zapraszam do Königsberga - miasta pełnego intryg, szpiegostwa, politycznych układów oraz interesów. Wszystko na tle Wielkiej Wojny.
Königsberg to trzeci tom z cyklu Stalowych Szczurów autorstwa Michała Gołkowskiego. Seria ukazuje się dzięki wydawnictwu Fabryka Słów. Warto także nadmienić, że Königsberg stanowi prequel do poprzednich części - Błota oraz Chwały. Dlatego też, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć przygodę z tą serią, właśnie od tejże książki. Natomiast dla osób obytych już ze Stalowymi Szczurami Königsberg będzie świetnym uzupełnieniem fabuły.
Zdecydowanie na pierwszy rzut oka ukazuje się zgoła odmienne umiejscowienie akcji niż w przypadku poprzednich części. Linia frontu niby będzie miała swoje pięć minut, lecz pierwsze skrzypce niekwestionowanie będzie grał tu sam Königsberg. Przyjdzie nam śledzić losy głównie dwóch bohaterów - rosyjskiego szpiega Wielikowa (całkiem dobrze podszywającego się pod niemieckiego oficera Grossmanna) oraz znanego z poprzednich części Kellera. Czy taka nagła zmiana konwencji wyszła serii na dobre? Nie da się nie zauważyć, że Königsberg czyta się inaczej. Akcja nabiera tempa dużo wolniej, gwałtowne sceny ustępują miejsca raczej tym bardziej stonowanym (co nie znaczy, że ich w ogóle nie będzie!), a całość przypomina bardziej szpiegowski kryminał niż frontowe opowiadanie.
Odnoszę jednak w pełni uzasadnione wrażenie, że Michał Gołkowski potrafi sprawnie lawirować zarówno po frontowych okopach jak i po wystawnych parkietach. Fabuła trzyma w napięciu, a liczne i dopracowane intrygi tak mnie zainteresowały, że zrezygnowałem z roli biernego odbiorcy, wręcz próbując rozwikłać je na własną rękę. Całość została oczywiście okruszona szczyptą tak bardzo charakterystycznego dla Gołkowskiego humoru. Podobnie jak w poprzednich częściach zaskoczyła mnie ilość bohaterów w mniejszym lub większym stopniu uwikłanych w fabułę. Wydawać by się mogło, że spora część z nich to tylko statyści mający jakoś zapełnić wykreowany świat. Jednak w przypadku Stalowych Szczurów, z książki na książkę mam nieodparte wrażenie, że każda postać została skrupulatnie zaplanowana i ma do odegrania swoją rolę. Patrząc przez pryzmat trzech książek kreuje się już dosyć długa lista bohaterów, a każda kolejna część uzupełnia po trochu ich historię. Warto jeszcze przy okazji wspomnieć, że oprócz Kellera będziemy mieli okazję usłyszeć o paru innych, dobrze już znanym fanom postaciach. Jeszcze jedną rzeczą, która wpływa na odbiór książki samej w sobie są piękne ilustracje Andrzej Łaski. Wpisują się idealnie w klimat i utrwalają w pamięci charakterystyczne momenty.
Königsberg ogólnie sprawia wrażenie książki niezwykle dopracowanej i nie ulega wątpliwości, że autor poświęcił na nią mnóstwo czasu i cierpliwości. Jedyne, na co można liczyć, to na kolejne części. Natomiast za podsumowanie całej lektury najlepiej służą słowa wypowiedziane przez Gołkowskiego w jednym z wideo promujących: Ponad 600 stron romansu, pościgów, szpiegów, pięknych kobiet, zabawy, wojny, traumy, polowania na czołgi.
Dlatego, jeżeli macie ochotę na wycieczkę do Königsberga, to ze swojej strony mogę zapewnić, że nie będziecie żałować.