Klątwa gruzińskiego tortu. Maciej Jastrzębski. Editio 2014
Pomnik Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi, antyrosyjskie plakaty i demonstracje, wszechobecne osły, cerkwie i ujmująca gościnność. Gruzja to kraj o wielu twarzach, który wielu z nas wydaje się dzikim i niezbadanym lądem. Być może słusznie, chociaż akurat z tym niewielkim skrawkiem ziemi wciśniętym między takie „olbrzymy” jak Rosja czy Turcja, jest tak samo jak z wszystkim czego nie znamy – budzi lęk. Warto jednak pamiętać, że dzieje się tak tylko dlatego, że nie wiemy czego możemy się po niej spodziewać.
Na szczęście istnieją jeszcze ludzie, którzy zamiast lęku odczuwają nieodpartą ciekawość, zew przygody i chęć zobaczenia rzeczy ciekawych, poznania ciekawych ludzi. Jednym z nich jest właśnie Maciej Jastrzębski, podróżnik i reportażysta, którego znamy już m.in. z rewelacyjnej Matrioszki Rosji. Obyty w historii, kulturze i sytuacji politycznej Wschodu, w ”Klątwie gruzińskiego tortu” pewnie prowadzi nas przez te tereny, zachowując przy tym cechy jakie zwykle przynależą najlepszym nauczycielom i opowiadaczom: umiejętność zaintrygowania i wytłumaczenia rzeczy skrajnie zawiłych. Historia Gruzji nie należy bowiem do najprostszych, a jej obecny kształt, smak i zapach to wypadkowa zdarzeń, które dotykały ją przez wiele stuleci i dotykają nadal.
Najbardziej utkwił mi w pamięci moment, gdy politycy zatrzymali się obok starszej kobiety, aby chwilę z nią porozmawiać. Gruzinka siedziała na drewnianym stołeczku obok sterty gruzu. Miała przymknięte oczy, a po jej policzkach płynęły łzy. W dłoni ściskała wielki klucz, który pozostał jedynym świadectwem tego, że kiedyś miała dom. W trakcie tej rozmowy dał się słyszeć narastający warkot silników. Ktoś krzyknął, że znowu nadlatują rosyjskie samoloty. Ludzie rozpierzchali się w poszukiwaniu ukrycia. Żołnierze ochraniający Saakaszwilego i Kouchnera przewrócili obu polityków na ziemię, przykrywając ich kuloodpornymi kamizelkami i własnymi ciałami. Na szczęście alarm okazał się fałszywy. Ta sytuacja uzmysłowiła mi, jak wielką moc ma strach. Cywile uciekali. Żołnierze szeptali między sobą, że wkrótce Rosjanie zdobędą Tbilisi. To przecież tak niedaleko. Mniej niż 70 km. od linii frontu.
Jastrzębski przemierza kraj wzdłuż i wszerz, poznając ludzi, ich historie, marzenia i obyczaje, a czytelnik czuje, że robi to razem z nim. To chyba największa zaleta tej książki – i największa zachęta, by na własne oczy zobaczyć to, o czym mówi. Jego uwadze nie ujdzie żaden ciekawy wątek, a nawet te najciekawsze autor opowiada tak, że chciałoby się go słuchać bez końca. Właśnie dlatego, ”Klątwa gruzińskiego tortu” jest propozycją zarezerwowaną nie tylko dla zapalonych podróżników i obieżyświatów, ale i dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z nieznanym.
Anna Solak