W ostatnich latach ukazało się kilka publikacji przybliżających osiągnięcia Polaków w różnych dziedzinach życia. Pośród polskich rodzin, zasłużonych dla naszej kultury, Kossakowie na pewno zajmują miejsce w czołówce. Co wiemy o jej przedstawicielach? Kojarzymy obrazy: Panoramę Racławicką, Olszynkę Grochowską, Sobieskiego pod Wiedniem. Do tego należy dodać twórczość literacką (płci pięknej). Sporo na ich temat napisano o każdym z osobna, ale w tym roku na księgarniane półki trafiła praca o nieco innym charakterze. Nakładem Wydawnictwa ARKADY ukazał się Klan Kossaków.
Marek Sołtysik najwięcej uwagi poświęcił Wojciechowi, a następnie jego ojcu – Juliuszowi. Dwaj słynni malarze zdominowali narrację: ich życie (zwłaszcza intymne syna i jego mocno korespondencyjny związek małżeński) oraz twórczość (nie tyle technika, ile okoliczności powstania niektórych dzieł). Blado wypadło trzecie pokolenie – dzieci Wojciecha: Jerzy, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska oraz Magdalena Samozwaniec. Inni członkowie rodu zostali wspomniani niejako dla zasady (w tym Zofia Kossak-Szczucka-Szatkowska, wnuczka Juliusza). Kossakowie nie żyli w próżni. Rzecz jasna musieli funkcjonować w otoczeniu im podobnych. Tym samym na kartach książki zaistnieli m.in. Grottger, Matejko, Brandt, Gierymscy, że wymienię tylko najbardziej znane nazwiska. Obok nich pojawili się również odbiorcy i mecenasi: Dzieduszyccy (ciekawy fragment o pobycie Juliusza w ich dobrach w Jarczowcach), Potoccy, Radziwiłłowie, a nawet zagraniczni monarchowie.
Autor nadał swej pracy formę gawędy ze wszystkimi konsekwencjami. Znalazły się w niej: swobodny ton narracji z licznymi zwrotami do odbiorcy, liczne anegdoty, „skoki” w czasie w przód i wstecz oraz szereg wtrąceń o charakterze epizodycznym. Efekt finalny okazał się wyborny. Lekki styl bardzo uprzyjemnił zapoznawanie się z tym fragmentem historii polskiej sztuki. Znakiem rozpoznawczym Wydawnictwa ARKADY są albumy. Pięknie wydane na kredowym papierze o wysokiej jakości reprodukcjach. Nie tym razem. Aby zobaczyć Olszynkę Grochowską lub akwarele Juliusza należy sięgnąć po odpowiednie publikacje monograficzne. W Klanie Kossaków nie zabrakło za to czarno-białych fotografii bohaterów oraz miejsc z nimi związanych. W większości pochodzą z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego. Braku obrazów nie można traktować jako wady. Po prostu wydawnictwo podjęło decyzję o braku kolorowego druku, więc o niższej cenie, i tym samym obecność reprodukcji płócien straciła rację bytu. Zresztą nie oszukujmy się – format A5 i te duże, szczegółowe obrazy Kossaków nie pasują do siebie.
Można zapytać po co powstała ta gawęda. Wystarczy przecież sięgnąć do pozycji biograficznych czy wspomnieniowych wymienionych w bibliografii. Oczywiście nie zastąpi ich, jeśli dogłębnie chcemy poznać koleje losu i twórczości dwóch utalentowanych artystów. Książkę Marka Sołtysika warto też wziąć pod uwagę jako wprowadzenie do tematyki Kossaków. I to bardzo udane wprowadzenie. Jeśli ktoś nie ma czasu, ochoty lub obawia się, że nie wystarczy mu cierpliwości na lekturę obszernych opracowań, to Klan Kossaków okaże się w sam raz. Znawcy tematu mogą z kolei dobrze się bawić przy lekkim piórze autora.