Line Wisting, dziennikarka "VB" jest poruszona śmiercią sąsiada. Viggo Hansena znaleziono martwego, siedzącego na fotelu przed telewizorem w jego domu. Nie żył od czterech miesięcy.
To, co najbardziej zszokowało Line w tej historii to fakt, iż Hansen żył w całkowitej izolacji. Nie miał żadnej rodziny, kolegów z pracy ani przyjaciół, nie prenumerował gazet, rzadko otrzymywał pocztę, dlatego znaleziono go dopiero po tak długim czasie.
Był człowiekiem, który nie istniał dla otoczenia, człowiekiem którego wszyscy traktowali jak powietrze.
Kobieta postanawia napisać do świątecznego dodatku gazety artykuł o tym, jak to możliwe, aby być aż tak samotnym i zapomnianym przez wszystkich. Chce również uwidocznić przez tę sprawę problem zanikania poczucia wspólnoty w społeczeństwie oraz narastającą znieczulicę. Na czas pisania artykułu przenosi się z Oslo do Larviku, gdzie mieszka jej ojciec, William.
Tymczasem William Wisting, miejscowy komisarz, otrzymuje zgłoszenie: na plantacji jodły, pod gałęziami choinki znaleziono zwłoki mężczyzny. Wydarzenie to otwiera sprawę rozmiarów których Wisting nie był w stanie przewidzieć.
Line, badającej życie Hansena, ogarnia niepokój i przeczucie, że nie wszystkie okoliczności jego śmierci zostały wyjaśnione. Coś w tej sprawie się nie zgadza. W aktach sprawy nie było nic, co uzasadniałoby podejrzenie, że do śmierci Hansena przyczyniły się osoby trzecie. Ale też nic, co by to wykluczało.
Czy sprawy prowadzone przez ojca i córkę będą miały wspólne ogniwo? Co ukrywa przeszłość Hansena? Kim jest mężczyzna znaleziony pod choinką? Kim jest tytułowy jaskiniowiec?
Autor kilka razy sprytnie zmyla czytelnika co do tożsamości zabójcy, przez co zaostrza się apetyt na dalsze czytanie. A do tego ciekawe połączenie głównych bohaterów- ojca policjanta i córki dziennikarki.
"Jaskiniowiec" to powieść z cyklu o komisarzu Williamie Wistingu. Sam autor do września 2013 pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold. Czytelnicy i mieszkańcy Larviku, gdzie osadzony jest cykl, często podsuwają mu pomysły na to, gdzie mogłyby zostać odnalezione zwłoki, oddają mu nawet do dyspozycji swoje domki letniskowe.
Jorn Lier Horst nazywany jest nowym Jo Nesbo. Trzeba jednak skorygować to porównanie. Ich style pisania różnią się od siebie, u Horsta mamy aurę grozy, u Nesbo o wiele bardziej mroczną i ciężką atmosferę. Nie zmienia to jednak faktu, iż Horst pokazuje "Jaskiniowcem", że jest pisarzem wartym poświęcenia mu uwagi, a jego następne książki będą cieszyć się na pewno nie mniejszą popularnością jak te pióra Jo Nesbo.
Polecam gorąco!
/MC/