Chyba nikt po Agacie Tuszyńskiej nie spodziewał się takiej książki. Poważna reportażystka, autorka biografii sławnych Żydów, mieszkańców warszawskiego getta (w tym okrytej skandalem biografii Wiery Gran), popełniła kompendium wiedzy o… jamnikach. I nie zrobiła tego sama. Współautorem Jamnikarium – pięknie wydanego, jamniczego vademecum jest nikt inny, jak jamnik – Lonia, czworonożny towarzysz pisarki.
W gruncie rzeczy nie jest to książka o jamnikach, a o ludziach. O ich miłości do zwierząt, osobliwej relacji z pupilami, czasem ekscentrycznych zachowaniach, a także o samotności. Jamnik jest tutaj figurą – kluczem, leitmotivem spajającym krótkie opowieści, wspomnienia, listy. Większość ludzkich bohaterów Jamnikarium to artyści, celebryci, politycy – często szukający wśród czułości i wierności zwierząt ucieczki od bezwzględnie wirującej karuzeli sławy, plotek, blichtru i splendoru. Psy nigdy mnie nie gryzą, jedynie ludzie – mawiała Marylin Monroe. Zmarła samotnie, we własnym domu od przedawkowania barbituranów. Zostawiła karierę, pieniądze, Hollywood, i ukochane psy.
Historie z życia gwiazd – właścicieli jamników przeplatają się z fragmentami „jamniczej” prozy autorstwa Loni. To zabawne przerywniki, które dają czytelnikowi poczucie znalezienia się w szorstkowłosej skórze. Jamnik Tuszyńskiej tęskni, dopomina się pieszczot, staje słupka (charakterystyczna poza z uniesionymi, przednimi łapkami), obserwuje ją przy pracy, podgląda jej konto na Facebooku, a nawet robi jej na złość. Jego domniemane psie myśli autorka przelała na papier, nadając im bardzo ludzki charakter. Uczłowieczenie pupila wyraźnie pokazuje, jak wielką miłością jest on obdarowany. Tuszyńska nie kryje, że jamnik to pełnoprawny członek rodziny oraz swoisty łącznik z jej nieżyjącym mężem (Henrykiem Dasko – eseistą i tłumaczem, zmarłym na nowotwór mózgu).
„Czworonożne parówki” kochali najznakomitsi: Czechow, Warhol, Lem, Picasso, Frida, czy Coco Chanel. Jerzy Waldorff miał swojego Puzona, z którym praktycznie nie rozstawał się na krok, a brytyjska wokalistka Adele – właścicielka Louis’a niekiedy deklaruje, że woli psy od mężczyzn. Część historyjek została zapewne przez Tuszyńską podkoloryzowana, czy bardziej – „ujamniczona”. W kilku opisywanych przypadkach trudno dociec autentycznej rasy pupila. Czy to istotne? Absolutnie nie. „Jamniczość” to pewien stan – swoista niezależność, duma i niesamowite przywiązanie.
Jamnikarium zasługuje także na pochwałę w kwestii opracowania graficznego. Zuzanna Malinowska stanęła na wysokości zadania ozdabiając karty książki rozlicznymi ilustracjami, rycinami, starymi fotografiami i wycinankami z archiwalnych magazynów. Kto pamięta estetykę „Szpilek”, albo rysunki z „Przekroju” rozpozna charakterystyczny vintage-komiksowo-kolażowy styl. Są tu nawet rękopisy listów, które otrzymała autorka od właścicieli psów, zwyczajnych-niezwyczajnych miłośników „szczekających hot-dogów”.
Jamniczą manię pisarka wdzięcznie nazywa „jamnikolubstwem”. Ogarnęła ona Prousta, Brando, Nowosielskiego, Kuronia i bez wątpienia samą autorkę. Agata Tuszyńska od lat reaguje na cierpienie zwierząt wspierając organizacje, które pomagają bezdomnym zwierzętom, bitym czy wykorzystywanym. Nie ulega wątpliwościom, że od samych jamników należy jej się mocne przybicie łapy. Oby i inne rasy doczekały się takiej ambasadorki.