Przyznaję się bez bicia, że jestem ogromną fanką royalsów. Najczęściej śledzę poczynania członków angielskiej rodziny królewskiej, jednak inne także interesują mnie niezmiernie. Nie dziwi zatem fakt, że książkę Katarzyny Redmerskiej praktycznie połknęłam w całości, przetrawiłam i teraz zamierzam się z wami podzielić moimi odczuciami, ponieważ mam ich sporo.
Doktor habilitowana Malwina Krzysztopolska to zacięta antyrojalistka. Kiedy trafia na ślad korespondencji Słowackiego z francuską poetką, postanawia za wszelką cenę zbadać tajniki tego romansu, a może jedynie przyjaźni. Pech decyduje, że rękopisy znajdują się w jednym z zamków warbeńskim. W czasie kiedy literaturoznawczyni przebywa na dworze, zjawia się tam także król Oskar II, który chce odpocząć od mediów i szumu wokół własnej osoby. Nie pomoże mu jednak w tym charakterna naukowczyni, a także kłamstwo, którym ją karmi. Wrocław i Warbenię dzieli mnóstwo kilometrów, jednak miłość można znaleźć wszędzie, nawet kiedy się jej nie szuka.
Spodziewałam się lekkiego romansu, którego zakończenie z góry przewidywałam. O jakie było moje zdziwienie, kiedy fabuła wymknęła mi się spod kontroli, a ja, zamiast lekkiej lekturki, otrzymałam żartobliwą książkę z romansem w tle! Humor głównej bohaterki powodował, że wprost się śmiałam. Pomimo iż jest to moje pierwsze spotkanie z autorką to uważam, że Katarzyna Redmerska to niewątpliwa mistrzyni ciętej riposty i wielkiej dygresji. Co więcej, riposta w ustach Malwiny nie jest tylko głupimi docinkami, a bardzo inteligentnymi i przemyślanymi odpowiedziami. Nie dziwię się, że w książce bohaterka zyskuje sympatię wszystkich napotkanych osób. Mnie również, jako czytelniczkę, kupiła już po pierwszych stronach.
Podobało mi się to, że pomimo infantylnego tematu, autorka stworzyła bardzo ciekawą opowieść, nasiąkniętą piękną polszczyzną, której wielu ludziom współcześnie brakuje. Plus także za to, że ja, doktorantka literaturoznawstwa, musiałam sprawdzić prawdziwość tezy o Delfine i Słowackim. Właśnie takie książki, które podsycają naszą ciekawość, warto polecać. Taki właśnie jest tytuł Jak (nie) zostać królową. Pozornie to prosta i lekka historia z królewskim dworem w tle, jednak skrywa w sobie pokłady humoru i prawdziwą lekcję docierania do drugiego człowieka. Warto tutaj dodać, że nie tylko Malwina jest postacią na dwieście procent. Również kreacja Oskara jest świetna i zasługuje na uwagę. Król zastany w wielkowiekowej tradycji, który chce podążać za głosem serca i wyznaczyć nowe trendy monarchii. Potrzebuje jedynie lekkiego wsparcia i powiedzenia: ,,Ja jestem obok”.
To powieść o sile dojrzałych kobiet, wszak Malwina jest kobietą przed czterdziestką, ale także o wsparciu, jakie kobieta daje mężczyźnie. I faktycznie z powieści wynika, że mężczyzna jest oparciem, ale wsparciem kobieta.