Imię pani. Krzysztof Koziołek. Manufaktura Tekstów 2017
Moi drodzy, zasiadamy wygodnie w fotelach, przykrywamy się przytulnym kocem, stawiamy w zasięgu ręki kubek z aromatyczną herbatą, bierzemy w dłonie najnowszą powieść Krzysztofa Koziołka, po czym udajemy się w fascynującą literacką podróż do roku 1934, gdzie w położonym w spowitym zimową scenerią niemieckim miasteczku Grüssau (Krzeszowie), mieści się stare opactwo Benedyktynów, które kryje nie tylko tajemnice historii, ale także i zagadki równie tajemniczych zgonów mnichów...
Głównym bohaterem tej kryminalnej powieści retro, jest przebywający na urlopie w benedyktyńskim opactwie komisarz kryminalny – Gustav Dewart, szukający tu spokoju i ukojenia po dramatycznej rodzinnej tragedii. Spokój jednak nie będzie mu dany, gdyż pewnego wieczoru, w klasztornej toalecie zostają odnalezione zwłoki jednego z mnichów. To, co mogło wydawać się nieszczęśliwym wypadkiem, nabiera zupełnie innego wymiaru wraz z kolejnymi zagadkowymi zgonami. Dewart rozpoczyna prywatne i niewspierane w żadnej mierze przez miejscową milicję śledztwo, mające odpowiedzieć na pytanie o przyczyny zagadkowych śmierci, jak i też o ich związek z klasztornymi murami. Ów dochodzenie obudzi także bolesne demony z przeszłości Dewarta, którym to będzie on musiał tu stawić czoła...
Imię Pani stanowi niezwykle intrygujący i barwny przykład klasycznej powieści kryminalnej retro. Powieści, ukazującej z jednej strony misterną intrygę śledczą z elementami sensacji w tle, z drugiej zaś wielce malowniczą relację o życiu, kulturze, sztuce i burzliwych dziejach benedyktyńskiego opactwa w Grüssau w 1934 roku, które poznajemy w bardzo szczegółowy sposób. I tak oto znajdziemy tu wartką akcję, barwnych i nietuzinkowych bohaterów, jak również niepowtarzalny klimat przedwojennego Dolnego Śląska. Ponadto lektura ta stanowi również ucztę dla miłośników sztuki, którzy będą mogli rozkoszować się przy niej skarbami niemieckiego malarstwa...
Fabuła opowieści prowadzi nas u boku głównego bohatera ku prawdzie o zagadkowych zgonach w opactwie. Prawdzie, odkrywanej niespiesznie poprzez śledczą robotę Dewarta, a więc zbieranie poszlak, dedukcję, zwracanie uwagi na najdrobniejsze szczegóły, przesłuchiwanie potencjalnych świadków, czy też tak cenną w tym fachu intuicję. Jednocześnie, obok głównego i zasadniczego wątku śledztwa, pojawiają się również nie mniej barwne poboczne ścieżki fabularne, odnoszące się m.in. do przeszłości komisarza, codziennego i nie zawsze łatwego życia mieszkańców klasztoru oraz samego Grüssau, czy też choćby dawnych, fascynujących dziejów opactwa. Autor co chwilę czymś zaskakuje, zwraca uwagę ku innym kwestiom, dostarcza nowych źródeł emocji i silnych wrażeń, ale też mnóstwa dobrego humoru, który wypełnia strony tej książki. Całość wieńczy zaś spektakularny finał, oddający w pełni charakter i piękno kryminału retro w klasycznym wydaniu...
Bardzo silną stronę książki stanowią jej niebanalni bohaterowie. Przede wszystkim mam tu na myśli oczywiście Gustava Dewarta, czyli piekielnie inteligentnego, ale również i nieco zadufanego w sobie komisarza. To świetny i doświadczony śledczy, ale także i boleśnie doświadczony przez los człowiek, który wciąż zmaga się ze swoim bólem, traumą i poczuciem winy. Cechuje go pewna porywczość, nadpobudliwość, opryskliwość względem innych, ale w gruncie rzeczy to dobry człowiek, potrafiący dostrzegać ludzką krzywdę i starać się jej przeciwdziałać. To detektyw ze starych, przedwojennych i co ważne – niemieckich czasów, którego albo się polubi od razu, albo też oceni jako gbura. Nie mniej okazale wypadają tu postacie z drugiego planu, na czele z równie trudnym w pożyciu, co Dewart, miejscowym komendantem żandarmerii – Felixem Walslebenem, czy też całą gamą pobożnych i nacechowanych życiową mądrością zakonników.
Słów kilka poświęcić muszę także kreacji literackiego świata, jaki to jawi się na kartach tej opowieści. To przedwojenny, niemiecki Dolny Śląsk w najprawdziwszej i jak najbardziej realistycznej odsłonie, ze wszystkimi oryginalnymi nazwami miast, ulic, gmachów i zabytków z jednej strony, z drugiej zaś z autentyczną i żywą codziennością życia w tamtych czasach, tak w przypadku bogatych i ważnych osobistości, jak i biednych mieszkańców tego regionu. Znajdziemy tu opisy historii tego skrawka świata, nastroje społeczno-polityczne Niemiec obrastających we władzę Hitlera i niepowtarzalny klimat tamtej epoki, będącej z jednej strony już nowoczesną odsłoną dziejów, z drugiej jednak wciąż tak bardzo zakorzenioną w archaicznej przeszłości. Liczba dat, nazw, faktów historycznych oraz ciekawostek natury artystycznej jakie tutaj padają, imponująca, co świadczy tylko i wyłącznie o wspaniale wykonanej pracy dokumentalistycznej przez autora.
Lektura niesie czytelniczą przyjemność, relaks i oderwanie od naszej codzienności, do której to wcale nie mamy ochoty wracać z tak fascynującego Grüssau. Z tego też względu każdy miłośnik literatury w postaci kryminału retro, będzie tą książką oczarowany i zachwycony bez reszty, podobnie jak byłam i ja. To świetna powieść, mogąca służyć za wzór i obiekt pokazowy dla wszystkich przyszłych adeptów pisarstwa, którym marzy się rola przewodnika po literackiej podróży do odległej przeszłości, ze zbrodnią w tle. Polecam. Wielkie emocje gwarantowane!