Ile z gór tych złota C Pam Zhang to świetny debiut w doskonałym tłumaczeniu Agi Zano. Z reguły z książkami, o których mówi prawie każdy, trzeba być ostrożnym, ponieważ mogą się okazać wypromowanymi na siłę wydmuszkami, które znikają po sezonie, gdy kończy się budżet marketingowy. Liczne nominacje do nagród i pozycja na liście ulubionych książek Baracka Obamy są jednak w przypadku urodzonej w Pekinie C Pam Zhang w pełni uzasadnione. Można więc tylko odczuwać zazdrość, że autorce udał się tak spektakularny debiut i oddać jej zasłużony pokłon.
Powieść rozpoczyna się śmiercią Ba – ojca bohaterek – Lucy i Sam, mężczyzny, który do Ameryki przybył, żeby odnaleźć złoto, a skończył na uzależnieniu od hazardu i w alkoholowym letargu. Żeby według tradycji obciążyć ducha ojca i godnie go pochować, rodzeństwo potrzebuje dwóch srebrnych dolarów, których zdobycie nie jest jednak takie łatwe. Z powoli rozkładającymi się zwłokami, niesionymi przez ukradzioną klacz Nellie, Lucy i Sam wyruszają przed siebie, przez spaloną słońcem Kalifornię będą wędrować w poszukiwaniu domu, który jest najważniejszą regułą chowania zmarłych. To w domu duch może się osiedlić bezpiecznie na stałe. Tylko co sprawia, że dom staje się domem?
Ile z gór tych złota jest kontrnarracją mitu o Dzikim Zachodzie, o białym kowboju, przemierzającym na koniu porośnięte wyschniętą trawą tereny, trzymając lasso w dłoni. Jest też obaleniem mitu o amerykańskim śnie, który rozczarował tak wielu ludzi, naiwnie wierzących w obietnice, że wystarczy ciężko pracować, aby osiągnąć finansowy sukces.
C Pam Zhang buduje literacki pomnik między innymi chińskim imigrantom, głos oddaje zapomnianym, którzy w kraju ogarniętym gorączką złota, w pocie czoła pracowali na polach, fabrykach, bogatych domach jako służący, czy przy budowie kolei.
Autorka do swojej powieści, niczym do wielkiego wora, wrzuciła wiele tematów i wymieszała je w zgrabny sposób, bez zgrzytu. Mamy więc powieść drogi, przeżywanie żałoby przez osierocone bohaterki i poszukiwanie miejsca, które mogłyby nazwać domem. Poruszany jest również temat segregacji społecznej, rasizmu, ojczyzny i pochodzenia czy tożsamości na przykład seksualnej. Samantha po śmierci brata, staje się mężczyzną o imieniu Sam. Ścina włosy, buntuje się przeciwko noszeniu sukienek. Jest odważnym i pyskatym kowbojem, uwięzionym w ciele kobiety. Z kolei Lucy jest inteligentną dziewczynką, której uroda jest niekiedy jej przekleństwem, jak magnes przyciągającą mężczyzn, próbujących ją wykorzystać seksualnie.
Ile z gór tych złota jest niezwykle plastyczną powieścią, zbudowaną z oszczędnych, ale mocnych, niekiedy przepełnionych brutalnością zdań. To nie jest łatwa lektura, pozostawia dużo złości na wszechobecną niesprawiedliwość świata i przejmujący smutek, który nie znika tak szybko nawet po odłożeniu lektury na półkę.