Historia wilków Emily Fridlund to debiutancka powieść autorki. Z jaką historią przyjdzie się w niej czytelnikowi zmierzyć?
Głównym tematem powieści jest dzieciństwo, a w zasadzie okres dorastania czternastoletniej Lindy, która nie może odnaleźć się w rzeczywistości, w jakiej przyszło jej żyć. Dziewczyna jest w zasadzie pozostawiona sama sobie, rodzice nie angażują się w jej wychowanie, nie okazują jej należytej uwagi i miłości, a w środowisku szkolnym jest jeszcze gorzej. Linda nie ma przyjaciół, przez dzieci ze szkoły jest poniewierana, szykanowana i wyzywana. Jest odrzutkiem. Nic więc dziwnego, że gdy do domu znajdującego się nieopodal wprowadzają się nowi sąsiedzi, dziewczyna zaczyna szukać z nimi kontaktu i szybko się zaprzyjaźnia. Zaczyna opiekować się ich czteroletnim synem. Początkowo onieśmielona faktem, że jest akceptowana i lubiana, po chwili nie jest już w stanie funkcjonować bez nich i tego ciepła, jakie znajduje w ich domu. Jest jak mała łódka, która płynąca po wzburzonym morzu zawija w końcu po długiej podróży do portu. I kiedy mogłoby się wydawać, że w jej życiu wreszcie zadziało się coś dobrego, dochodzi do kolejnej burzy, który zmienia wszystko.
Nie oczekujcie, że biorąc do ręki tę powieść zrelaksujecie się. Nie jest lekka i przyjemna. Jest pełna filozofii i zawoalowanych rad. Nie jest banalna i to, czego nie można jej zarzucić, to fakt, iż porusza bardzo ważny temat jakim jest samotność. Samotność w świecie pozornie pełnym ludzi, samotność zarówno na płaszczyźnie rówieśniczej, ale przede wszystkim rodzinnej. Bo jedną kwestią jest alienacja i niemożność odnalezienia się w świecie szkolnych rówieśników, a drugą – moim zdaniem ważniejszą – wyobcowanie w rodzinie, która kształtuje nasze wzorce postępowania, kształtuje naszą osobowość i to na jakich ludzi wyrośniemy. Rodzina powinna być dla nas zawsze wsparciem i ostoją w trudnych momentach, a dom rodzinny oazą spokoju i miejscem, do którego zawsze powinniśmy wracać. Jednak gdybyśmy głębiej zastanowili się nad tym aspektem, okaże się, że problem poruszony w Historii wilków nie jest wcale taki trywialny, a Linda w nim osamotniona.
Poza tematem samotności, która wychodzi tutaj na pierwszy plan, śmiało można stwierdzić, że powieść porusza również wiele innych ciekawych i niełatwych kwestii, jest wielopłaszczyznowa. Pojawia się wątek komuny, pewnych dysfunkcji w rodzinie, religii i wynikających z niej przekonań, relacji w małżeństwie i ślepego posłuszeństwa oraz tchórzostwa.
Historia wilków otrzymała Nagrodę Bookera 2017, czyli najbardziej prestiżową nagrodę literacką, jaka w Wielkiej Brytanii przyznawana jest za powieść anglojęzyczną. To jak i sam opis poruszonej w książce historii sprawił, że zaczynałam ją czytać z wielką ciekawością i zainteresowaniem. Spodziewałam się czegoś naprawdę mocnego i rewelacyjnego, czegoś, co dosłownie wbije mnie w fotel i od czego nie będę się mogła oderwać. Tymczasem – bardzo się rozczarowałam. Książka napisana jest w dość nietypowym stylu – bardzo precyzyjnym językiem, bez zbędnych opisów, czasem wręcz oszczędnym. W wielu miejscach celowym zapewne zabiegiem autorki było urwanie tematu i pobudzenie naszej wyobraźni do pracy. Mnogość niedomówień. Bardzo ciekawie to autorce wyszło. Jednak fabuła książki jest dość monotonna, rzekłabym nuda. Wszystko dzieje się bardzo leniwie, nie ma żadnych elementów zaskoczenia, zwrotów akcji. Nawet gdy dochodzi do punktu kulminacyjnego, to wcześniej mamy tyle elementów, które nas do tego przygotowują, że już sami czujemy, że coś się wydarzy. Bieżące wydarzenia przeplatają się ze wspomnieniami bohaterki z wcześniejszego dzieciństwa, wielokrotnie też z wydarzeniami, które będą miały miejsce już później. Dowiadujemy się co dalej działo się z Lindą – jednak to wszystko powoduje, że fabuła jest chaotyczna i ciężko się momentami w niej połapać. Książka miała pokazać jak ważne są najwcześniejsze lata naszej młodości i jak odtrącenie na tym etapie może wpłynąć na późniejsze decyzje i życiowe wybory – mnie tego jednak zabrakło w odniesieniu do Lindy.
Podsumowując stwierdzam, że spodziewałam się dużo więcej po tej książce. Pomysł na fabułę jest świetny i naprawdę powieść mogłaby być perełką, ale coś po drodze się wydarzyło, coś sprawiło, że poszło nie tak. Jest to debiut, więc być może to kwestia dopracowania warsztatu i popracowania nad większą dynamiką, lepszym wykreowaniem postaci. Ja w trakcie lektury miałam ciężkie momenty, książka mnie nie wciągała i nie intrygowała w takim stopniu, bym miała ochotę czytać ją dalej. Doczytałam, bo z reguły staram się doczytywać książki do ostatniej strony i kiedy ją skończyłam poczułam ulgę. Jednocześnie próbując ocenić w perspektywie całości – nie jest to zła książka, porusza naprawdę ważne tematy, daje do myślenia. Być może nie poczułam jej stylu, być może to nie jest książka dla mnie, ale może wam się spodoba. Jeśli będzie mieć taką możliwość – sięgnijcie po nią i sami się przekonajcie czy warto.