Wehikuł czasu to na chwilę obecną jedna z moich ulubionych serii wydawniczych. Od ponad roku Rebis wznawia klasyczne powieści s-f, w tym Kwiaty dla Algernona czy genialną Wieczną wojnę. Tym razem na księgarniane półki trafiła książka Gwiazdy moim przeznaczeniem Alfreda Bestera, a ja postanowiłem sprawdzić, jak zestarzała się ta licząca sobie ponad siedemdziesiąt lat powieść.
Gully Foyle – jedyny ocalały pasażer statku kosmicznego Nomad – od kilku miesięcy dzień w dzień walczy o życie. Przemierzając wrak dryfującego pojazdu, bezskutecznie stara się znaleźć sposób na bezpieczny powrót do domu. Aż wreszcie pewnego dnia, tuż obok jego miejsca uwięzienia, przelatuje inny pojazd – Vorga. Zamiast jednak zabrać Foyle’a na swój pokład, statek czym prędzej oddala się od wraku; co więcej, załoga Vorgi wie, iż wewnątrz znajduje się żywy człowiek. Dla Gully’ego to zwrotny punkt w jego życiu – od tej chwili mężczyzna zrobi wszystko, by przeżyć i wywrzeć krwawą zemstę na tych, którzy zostawili go na pewną śmierć.
Gwiazdy moim przeznaczeniem to typowy przedstawiciel swoich czasów. Podczas gdy autorzy współczesnych powieści science fiction stawiają na tworzenie rozbudowanych, naukowo wiarygodnych światów przyszłości, Bester i jemu podobni podążali inną drogą: wielostronicowe opisy i techniczne słownictwo ustępują miejsca dużej ilości akcji, nieoczekiwanym zwrotom w fabule i prostym, chwytliwym dialogom.
Zresztą podejście Bestera najlepiej widać po tym, jak wykorzystał temat dżauntowania, czyli teleportowania się samą siłą woli. Odkrycie tej umiejętności wywołało w powieściowym świecie prawdziwą rewolucję – i słusznie! Jednocześnie fabuła Gwiazdy moim przeznaczeniem wcale nie jest podporządkowana dżauntowaniu w 100% (tak, jak chociażby zamiana ciał w Modyfikowanym węglu stanowiła centralny punkt absolutnie wszystkiego). Teleportacja u Bestera służy po pierwsze jako uatrakcyjnienie historii, a po drugie pokazuje cudowne możliwości ludzkiego umysłu.
O tym ostatnim wspominam nie bez przyczyny: motywem przewodnim Gwiazdy moim przeznaczeniem wcale nie jest zemsta, ale zdolność człowieka do przekraczania własnych granic. Gully Foyle z ospałego prostaka staje się superinteligentną maszyną do zabijania; oczywiście Bester podkreśla, że postęp wcale nie wymaga porzucania moralności. Wręcz przeciwnie – należy zaufać ludziom, a nie traktować ich jak dzieci. Gwiazdy moim przeznaczeniem są pochwałą człowieka prostego i tego, co przy odpowiednim wysiłku jest w stanie osiągnąć.
Oczywiście książka ma swoje wady, których zresztą łatwo się domyślić: powieść Bestera to bardziej kosmiczna przygoda z morałem, niż fantastyka naukowa, co dla wielu może być sporym rozczarowaniem. Sama historia nie jest zresztą przesadnie skomplikowana, a i papierowi bohaterowie nie ułatwiają potraktowania książki inaczej, niż jako bardzo przyjemnej podróży w czasie, która jednak nie odmieni niczyjego życia.
Ja tam bawiłem się dobrze i nadal uważam, że warto sięgać po klasykę nawet, jeśli trochę już pokryła się kurzem.