„Grę pozorów” dostałam od Czwartej Strony dwa dni przed premierą. Planowałam bezsenną noc z książką i napisanie recenzji o świcie. Życie, jak to życie, pokrzyżowało plany i załatwiło mi odmienne stany świadomości spowodowane wzrastającą gorączką i grypopodobnymi bólami.
Nie ma jednak tego złego - pomimo spowolnienia tempa czytania - choroba i zażywane leki pozwoliły mi jeszcze bardziej zidentyfikować się z przeżyciami głównej bohaterki.
Czytelnik wrzucony w ciężką rzeczywistość zmagającej się z żałobą po zamordowanym mężu psycholog Aleksandry Wilk nie ma zbyt wiele czasu na przemyślenia. Starając się składać puzzle precyzyjnie podrzucane w tej grze przez Autorkę, nie może dać się zwieść.
Jest film obrazujący zbrodnię, jest czyhająca na rodzicielskie potknięcia Aleksandry szwagierka i dwójka dzieci, które matka chce uchronić przed zbyt bolesną prawdą. A raczej kolejnymi pozorami prawdy, zmieniającymi się jak obrazy w kalejdoskopie tworzącymi ułudę pewności i stałości powstałego wzoru.
Czy to możliwe, ze śmierć Gabriela Wilka była tylko zapowiedzią mrocznych problemów, które będą wymagały od Aleksandry podjęcia ryzykownej gry, w której każdy może być wrogiem?
Kiedy Aleksandra uświadamia sobie, że rozpierający ból głowy to nie migrena, tylko efekt odstawienia narkotyków, którymi podczas wyciętego z życiorysu tygodnia była faszerowana przez porywacza, przychodzi tajemniczy sms. Będzie ich więcej. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym okoliczności zmieniają się w zawrotnym tempie, wystawiając Aleksandrę na próby, którym stawia czoła czasem ostatkiem sił.
Autorka „Gry pozorów” jest odpowiedzialna za moją nową fascynację literacką. Tak. Przyznaję, dopiero mając 33 lata zaczęłam czytać kryminały. Joanna Opiat-Bojarska przyczyniła się do tego w stopniu znacznym, jako prowadząca warsztaty dla pisarzy in spe, w których uczestniczyłam. Otworzyłam więc „Grę” z wielkim oczekiwaniem. Zamknęłam zachwycona.
Jej najnowsza książka jest trzymającym w napięciu wyzwaniem rzuconym czytelnikowi i wciągającą historią, dzięki której nie tylko odnajdujemy zaskakujące rozwiązanie intrygi, ale i mamy przyjemność poznawać Aleksandrę. Postać głównej bohaterki fascynuje, a ujawniane gdzieniegdzie informacje o jej nie do końca nieskazitelnej przeszłości dodają jej pazura, który współgra z burzą rudych włosów i niepokornym charakterkiem.
Fani kryminałów docenią niesamowicie wartką akcję i jej liczne zwroty, ale nawet czytelnicy, którzy nie są wielkimi zwolennikami tego gatunku docenią z pewnością świetną narrację i interesujące portrety bohaterów.
Mam przed oczyma Aleksandrę przemierzającą w szalonym tempie poznańskie ulice i chcę polecić towarzyszenie jej w tym każdemu, kto lubi czytelniczą rozrywkę na najwyższym poziomie!
Joanna Jurkiewicz