Mary Mallon żyła naprawdę. Na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku dotarła do Ameryki z rodzinnej Irlandii i zaczęła pracować jako kucharka. Była dobra w tym, co robiła, więc zdobywała kolejne posady u zamożnych nowojorskich rodzin. I właśnie jej losy zdecydowała się opisać w swojej najnowszej powieści Mary Beth Keane. I tu należy sobie zadać pytanie, dlaczego. Otóż dlatego, że panna Mallon była (mówiąc brzydko) pierwszym odnotowanym w historii medyny przypadkiem bezobjawowego nosiciela tyfusu.
Wszędzie, gdzie główna bohaterka książki Gorączka się pojawiała, ludzie zaczynali chorować. W sumie szacuje się, że Mary zaraziła ponad pięćdziesiąt osób, a trzy z nich zmarły. Do wniosku, że to Mallon zaraża, doszedł niejaki George Soper, zajmujący się kwestiami zdrowia publicznego. Kobieta została poddana przymusowej kwarantannie i odosobnieniu, żeby nie mogła już zarażać, przygotowując swoje potrawy. Ten stan utrzymywał się trzy lata, po czym Mary została zwolniona, natomiast zabroniono jej gotować i znaleziono posadę praczki. Jednak z uwagi na to, że jako kucharka mogła zarobić dużo więcej, kobieta (pod fałszywym nazwiskiem) znowu najęła się do pracy w kuchni. Gdy w miejscach, w których pracowała, wybuchały kolejne ogniska tyfusu, Soper po raz kolejny wpadł na jej trop. Kiedy Mary udało się schwytać, pozostała w odosobnieniu do końca życia.
Wszystkie te informacje są ogólnodostępne, dlatego też warto pochylić się nad kwestią, dlaczego Keane w ogóle zajęła się tematem, który jest dobrze opracowany. Wydaje się, że głównym powodem był fakt, że pisarka miała na celu przede wszystkim opisanie postaci samej Mallon. I dobrze, bo dzięki temu książka zdecydowanie zyskała. Mary od samego początku nie tylko nie potrafiła zrozumieć, jak, będąc zdrową, zaraża innych. Co więcej, nie zgadzała się z opiniami biegłych, a w trakcie zatrzymań stawiała opór. Jednak Keane udało się przedstawić ją nie jako krnąbrną i arogancką kobietę, tylko jako osobę, która od najmłodszych lat musiała się sama o siebie troszczyć, a co za tym idzie, kierowała się w życiu bardzo realistycznym podejściem. Tak więc, skoro nigdy nie chorowała, jak inni mogli przez nią chorować? I dlaczego będąc dobrą kucharką, miała się zgodzić na gorzej płatną i bardziej wymagająca fizycznie pracę praczki?
Gorączka porusza również kwestie społecznego ostracyzmu i tego, jak media mogą nakręcić aferę, wydając przedwcześnie na kogoś wyrok. Keane udało się bardzo wiarygodnie odmalować sytuację, w której znalazła się główna bohaterka jej książki, gdy już było wiadomo, że to przez nią ludzie chorują. Początkowo Mary jest wściekła, gotowa dociekać swoich praw i zrobić wszystko, by udowodnić, że nie zasługuje na całkowite odsunięcie od społeczeństwa. Jednak po jakimś czasie, gdy trwa w odosobnieniu, zaczyna przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości i to po powrocie w znane rejony czuje się nieswojo, a nie swobodnie i jak u siebie. Poza tym, jako że Mallon była pierwszą osobą, którą zidentyfikowano jako nosiciela bez objawów, traktowano ją inaczej niż pozostałych, których udało się znaleźć później – miała być przykładem, przestrogą, więc w stosunku do niej lekarze byli bardziej stanowczy, a kary dotkliwsze.
Poza tym, tę książkę czyta się naprawdę dobrze. Mary Beth Keane udało się z jednej strony wiarygodnie odmalować ówczesne realia i w ciekawy sposób opisać wydarzenia, z którymi można się samodzielnie zapoznać. Natomiast z drugiej strony, bardzo dobrze odmalowała postać głównej bohaterki i sprawnie połączyła opisywanie jej charakteru z tym, co ją spotkało. Gorączka to wciągająca, ciekawa historia, dobrze opisana przez Mary Beth Keane. Warto po nią sięgnąć.