Liściska. Niewielkie miasteczko, jakich wiele było wtedy, na początku dwudziestego wieku, na Podolu. Sztetl gdzieś na pograniczu dwóch zbiorowości: chasydów i gojów. Bogate opisy ówczesnego świata: rytmy dnia i tygodnia, z powtarzającymi się modlitwami i obyczajami, rytm roku wprowadzający święta i dni pamięci. Rytm życia jednego człowieka, z uroczystościami i osobistymi tragediami, wreszcie – rytm życia całej społeczności, w której każdy przeżywa nie tylko to, czego sam doświadczył, ale też to, czego doświadczali sąsiedzi. Barwne zwyczaje wplatane w nużącą, duszną codzienność. Długie, wielokrotnie złożone zdania, nie stroniące od słów obcych dla przeciętnego czytelnika, za to znanych dobrze wyznawcom judaizmu – nadają powieści niepowtarzalny klimat. Historie gęsto utkane cytatami ze świętych ksiąg pozwalają rzeczywiście doświadczyć, co to znaczy żyć i myśleć pismem, jak pobożny chasyd.
Pojawienie się obcego, kalekiego, nijak nie pasującego do pobratymców Żyda, zburzy panujący od lat porządek. Nie wiadomo kim jest, skąd przybył, ani co zawiodło go akurat do Liścisk. Kolejne teorie powstają, rozwijają się karmione plotkami i domysłami, po czym upadają, niepoparte dowodami. Czy człowiek nazwany Rafaelem jest zwykłym głupkiem, nauczonym jedynie kilku psalmów? Czy jest oszustem, który nie wiedzieć czemu, udaje swoją głuchotę? Może to święty, a może sam Mesjasz? A może on wcale nie jest człowiekiem, ale… golemem? Czas nie przynosi żadnych odpowiedzi, za to wprowadza obcego coraz głębiej w coraz mniej uporządkowaną rzeczywistość chasydów. Ludzie wiedzą swoje – każdy wie swoje. Ci, którzy się go boją i ci, którym pomógł. Czy w targanej nadciągającym chaosem społeczności, borykającej się już nie tylko z własnymi demonami, ale i z rosnącą nienawiścią gojów, znajdzie się miejsce dla przybłędy, którego obecność zdaje się wiele wnosić, by zaraz wiele zburzyć?