O Korei trudno dziś niczego nie wiedzieć. K-pop podbija serca nastolatek, a koreańskie dziewczyny uchodzą za skończone piękności. Nie każdy jednak wie, jaka jest cena za to piękno.
Gdybym miała twoją twarz Frances Cha pokazuje okrutny świat, w którym kobiety zrobią wiele, by wpisać się w kanon urody, który jest jedyną szansą na osiągnięcie stabilizacji. Kobiety poddają się drastycznym operacjom plastycznym, które zmieniają całkowicie ich twarze, tylko po to, by przyciągnąć szczęście, które jest w Korei łączone z ładnymi rysami i dużymi oczami.
Bohaterki tej powieści pokazują, że każda z nich marzy o prawdziwej miłości i szczerej przyjaźni i że trudno im pogodzić się z tym, jaka jest rzeczywistość. Nie walczą z nią jednak, a jeśli decydują się na taki akt odwagi, odbierany jest on jako wybryk i stanowi powód do wstydu. Gyuri, hostessa z salonu, współczesna gejsza, próbuje zamanifestować kochankowi rozczarowanie z powodu jego zbliżającego się ślubu, za co prawie płaci więzieniem.
Dlatego większość z nich dostosowuje się, pragnąc obejść naturę, nie oczekiwać zbyt wiele w męskim świecie i nie mieć zbyt wielu marzeń.
Początkowo trochę męczył mnie język, jakim jest napisana powieść, ale zainteresowanie losami dziewczyn zwyciężyło i przeczytałam powieść do końca, dowiadując się znów czegoś o kulturze, która jest mi tak bardzo odległa.