Na pierwszy rzut oka wygląda jak niewinna książeczka dla dzieci. Ale nic bardziej mylnego!
To zatrważająca opowieść pełna sprośności, profanacji, rubasznego humoru i porozrywanych członków!
Wielkie dzieło francuskiego odrodzenia – „Gargantua i Pantagruel” Franҫois Rabelais’ego wziął na swój warsztat Christian Poslaniec. Autor wyselekcjonował fragmenty powieści mistrza, pozbawił renesansowej francuszczyzny i uwspółcześnił. Całość została okraszona makabrycznymi obrazkami i rycinami Ludovica Debeurme. Wystarczy przejrzeć same ilustracje, by mieć pewność, że mamy do czynienia z pozycją dla zupełnie dorosłego czytelnika.
„Gargantua” to zbiór perypetii nieokrzesanego olbrzyma – od nietypowych narodzin (wydostał się na świat przez ucho matki), przez okres dorastania, aż do momentu, kiedy bohater przejmuje dowództwo nad armią i zwycięża z wojskami Wielkiego Złośliwca.
Poznajemy też historię mnicha Jana Łamignata, który w obronie klasztornych winnic zmiażdżył mózgi i powbijał na drzewce ponad trzynastu tysięcy rzezimieszków, w tym kobiet i małych dzieci (co jest wyraźnie zaakcentowane).
Przeczytamy o tym, jak Gargantua zżarł sześciu pielgrzymów z sałatą, oraz jak zburzył zamek ciskając weń drzewem i jednocześnie zabijając wszystkich jego mieszkańców. Zresztą mnóstwo tu trupów. Co chwila ktoś jest zjadany, rozrywany na części, wciskany na pal, rąbany czy siekany. I to zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy. Istna makabra! W końcu dowiadujemy się, jak zostało zorganizowane życie zakonne w opactwie w Telemie, krainie – którą to Gargantua podarował mnichowi Łamignatowi za zasługi w mordowaniu nieprzyjaciół. A musicie wiedzieć, że opactwo to różniło się bardzo swą regułą od znanych nam zasad klasztornych. Zniesiono w nim celibat i posłuszeństwo, a jedyna, obowiązująca reguła mieściła się w zdaniu: „Rób, co ci się żywnie podoba!”.
Książkę wieńczy prorocza zagadka napisana wierszem, której znaczenie, jak to z zagadkami bywa, pozostaje nieodgadnione. Mamy jeszcze zabawną ilustrację Gargantui stojącego na głowie, puszczającego w powietrze siarczyste bąki.
No właśnie. Wszystko tu jest postawione na głowie, odwrotnie niż zwykle. W świecie Gargantui następuje całkowite zawieszenie obowiązującego porządku. Mamy za to pełno niecodziennej ekscentryczności, błazenady i groteski. Z jednej strony to bawi, z drugiej nieco przeraża. Miłośnicy krwawych jatek w duchu turniejów rycerskich i sprośnego karnawału będą zachwyceni. Osobiście polecam "Gargantuę" wszystkim, bez względu na czytelnicze preferencje. Z taką tylko końcową uwagą: nie czytać przed zaśnięciem.
I może po jedzeniu.
Danny Moore