W powieści południowokoreańskiej pisarki Lee Mi Ye przenosimy się do tajemniczego miasteczka, w którym sprzedaje się sny. Niezwykle ceniona nie tylko przez klientów, ale też pożądana jako miejsce pracy jest Galeria Snów DallerGuta. Każdy bowiem chciałby pracować ramię w ramię ze słynnym DallerGutem, również główna bohaterka o imieniu Peggy. Dziewczyny marzenie spełnia się, przechodzi bardzo trudną rozmowę kwalifikacyjną, o której krążą legendy i zostaje zatrudniona do pracy w tym baśniowym sklepie. Dziewczyna będzie musiała się wiele nauczyć, nie tylko zrozumieć potrzeby klientów, ale przede wszystkim samą istotę śnienia.
Książka Lee Mi Ye zalicza się do bardzo słynnych obecnie koreańskich comfort books, które mają czytelnika otulić niczym miękka kołderka. Tylko czy rzeczywiście to „otulenie” sprawia aż taką przyjemność? Pisarka stworzyła w Galerii snów DallerGuta bardzo barwny i bajeczny świat, do którego chciałoby się przenieść, choć na chwilę. Sny nie są tu zwykłymi snami, mają przede wszystkim zadanie terapeutyczne. Wyzwalają klientów z ich traum, nadają radość im życiu i odkrywają ich pragnienia. I wszystko to brzmi bardzo kojąco, tylko że bardzo szybko zaczyna nudzić. Fabuła się ciągnie jak guma do żucia, czekamy na jakąś historię, na jakieś wydarzenie, ale go nie dostajemy. Obserwujemy jedynie pracowników Galerii snów, ich klientów i powoli zasypiamy.
Jeśliby potraktować książkę Lee Mi Ye jako sen, to byłby on z gatunku tych nijakich. Takich, o których się zapomina od razu po przebudzeniu się.