Są pisarze, którzy budzą we mnie nabożny szacunek. Proces Franza Kafki wywarł na mnie w młodości ogromne wrażenie. Tak duże, że zniechęciłam się na jakiś czas do pisania. Bo co można napisać po takim dziele? Na szczęście niejedno można, ale mistrzostwo Kafki pozostaje dla mnie nadal przedmiotem podziwu. Z zainteresowaniem przeczytałam i obejrzałam więc pięknie wydaną pozycję Franz Kafka. Rysunki pod redakcją Andreasa Kilchera. Pomimo powielanej w biografiach twórcy, rzekomo hołdowanej przez niego, koncepcji żydowskiego pisarza, który "wyłącznie opowiada, odrzucając obrazy", w książce pojawia się ciekawa analiza relacji między jego rysunkiem i pismem.
Na kartach tego niezwykłego albumu podażamy śladem zainteresowania Kafki sztukami plastycznymi, jego eksperymentami w tej dziedzinie, wspomnianej relacji między pismem a obrazem, a także napięciami między nimi. Szkice odebrałam jako niepokojące, niepełne, jakby oddające zagubienie jednostki, tak bardzo widoczne także w jego prozie. Nie ma w nich ukojenia, jest dynamika, która jest dla mnie o szukaniu.
I takim szukającym polecam sięgnięcie po ten niejednoznaczny zbiór, który poszerza perspektywę patrzenia na twórczość autora.