Klasyka gatunku, książka znana, lubiana, polecana i kolejna pozycja autora, która nie traci nic z treści oraz wniosków z niej płynących, a wręcz zyskuje. Orwellowi udało się stworzyć dzieło ponadczasowe, które świetnie odnalazło się podczas pierwszego wydania, jak i kolejnych, mijających dekad. George Orwell napisał Folwark zwierzęcy jeszcze w 1943 roku. Z racji zawieruchy wojennej książka ukazała się dopiero dwa lata później i w miarę ekspansji można było prześledzić zarówno ciepłe jej przyjęcie przez odbiorców, jak i obawy poszczególnych państw względem drugiego dna, jakie przebijało z antyutopii autora. W samej tylko Polsce książka ze względów politycznych podlegała przez pewien czas cenzurze. Koniec końców Folwark Zwierzęcy to niedająca się upływowi czasu klasyka, która nawet dziś, w dobie cyfryzacji, fake newsów, dyktatorskich poczynań, jakie dochodzą do nas zza naszych wschodnich granic, może być aktualnie odnoszącym się do trawiących nas bolączek przesłaniem.
Zwierzęta i ich pan, rewolucja, która wywraca wszystko do góry nogami, nowy ład i porządek społeczny. Przywódcy, którzy zachłysnęli się poczuciem władzy, a pięknymi słowami sprzed uzyskania stanowiska wycierają sobie gęby. Nie pamięta wół, jak cielęciem był, a chciałoby się dosłownie rzec: nie pamięta świnia, jak prosięciem była.
Folwark zwierzęcy to pozycja obowiązkowa, która powinna zagościć w każdym domu. Co ciekawe, to kolejna po Roku 1984 książka Orwella, w której co czytelnik, to inne spostrzeżenia oraz wyciągnięte po lekturze wnioski. Jaki inny autor potrafi zachęcić czytelników do swoich dzieł niezależnie od czasów, w jakich przyszło im żyć? Jaki inny autor potrafi tak celnie żonglować metaforami, by bez otwartego, bezpośredniego przytyku mimo wszystko dać przysłowiowego pstryczka w nos? Chyba żaden.