Ostatnie tomy serii powinny być jak najbardziej wyczekiwane przez czytelników. Inna sytuacja ma się trochę z cyklami, w których każdy tom dotyczy konkretnego bohatera lub pary. Taki kierunek obrała Bianca Iosivoni, tworząc serię Finding Back to Us. Przywitała nas historią Keitha oraz Callie, poprowadziła dalej w towarzystwie Teagan i Parkera, a na zakończenie zaprezentowała Sophie oraz Cole’a, głównych bohaterów Fighting Hard For Me.
Sophie to uzdolniona studentka fizyki, a Cole popularny przyszły projektant gier, którzy wynajmują razem ze sobą i resztą przyjaciół wspólne mieszkanie od początku nauki w college’u oraz są swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Gdy Sophie uświadamia sobie, że zaczyna zakochiwać się w Cole’u, postanawia pozbyć się swoich uczuć do chłopaka, gdyż przyjaźń z nim jest dla niej ważniejsza i nie chciałaby go stracić w razie rozstania. W chwili, kiedy czuje już pewność, że nie darzy go niczym więcej, Cole wyznaje jej, że on również czuje do niej coś więcej. Przyjaźń jest jednak dla nich ważniejsza niż związek, który mógłby się szybko skończyć…
Mgliście pamiętam, że pod koniec drugiego tomu tego cyklu postacie Sophie oraz Cole’a mnie zaintrygowały i byłam ciekawa ich historii, choć też nie odliczałam do dnia premiery. Kiedy w końcu przeczytałam Fighting Hard For Me, przekonałam się, że nie było wielkich powodów do ekscytacji, ponieważ ten tom, tak samo jak poprzednie, jest po prostu w porządku pod kątem fabuły oraz bohaterów.
Historia Cole’a oraz Sophie to opowieść o najlepszych przyjaciołach, którzy wolą tkwić w przyjaźni niż zaryzykować dla związku romantycznego i stracić wszystko w sytuacji niepowodzenia. Pod tym wątkiem kryje się również smutna przeszłość rodziny Sophie oraz niewidoczna przez Cole’a jego własna arogancja i beztroskie podejście do studiów oraz poprzednich związków, które rzutowały na jego aktualną sytuację z Sophie. Bohaterowie dojrzewają na kartach powieści, uświadamiając swoje błędy i nabierając odwagi. Było to chyba najważniejsze w całej historii i stanowiło największą zaletę.
Poza tym miałam poczucie, że jest to najbardziej zapisana część z całej trylogii – co chwila pojawiała mi się przed oczami ściana tekstu i niewiele dialogów. Było to coraz bardziej nużące, zwłaszcza że powieści Iosivoni to nie są filmy akcji, tylko spokojne obyczajówki romantyczne ze studenckim klimatem.
Gdybym miała podsumować całą serię to za najlepszy tom uznałabym drugi o Parkerze i Teagan, natomiast między pierwszym, a ostatnim postawiłabym znak równości. Cała seria jest na tym samym poziomie pod kątem stylu, fabuły i bohaterów – czyli po prostu dobrym, nie fantastycznym, nie słabym, tylko dobrym – czyli dla mnie do przeczytania i do zapomnienia za jakiś czas.