To drugi, po Podpalaczu, tom o komisarzu Jakubie Mortce i jest tak samo szybki, energetyczny i wciągający, jak pierwszy.
Farma lalek opowiada dalsze losy Mortki, który tym razem zostaje wysłany do Krotowic, maleńkiej miejscowości w Karkonoszach, ale niestety na urlop. Miała to być kara za niesubordynację w poprzedniej sprawie. Przełożeni komisarza mieli nadzieję, że w zupełnie nudnej górskiej wiosce nie będzie się działo nic, co zaangażuje kłopotliwego policjanta. Nic bardziej mylnego. Już wkrótce po jego przyjeździe, znika jedenastoletnia dziewczynka. Policja rusza do poszukiwań i od razu okazuje się, jak nieudolni i niedokładni są śledczy z miasteczka. Jakub Mortka nie jest w stanie przyglądać się temu z boku, więc bierze sprawę swoje ręce. Jednak, zaskakująco, na policję trafia mężczyzna, który przyznaje się do porwania Marty. Poszła gładko i szybko? Dziewczynka odnajduje się cała i zdrowa, ale nie sama. Wraz z nią zostają znalezione zwłoki kilku kobiet. Makabryczne odkrycie wstrząsa społecznością wioski, która okazuje się niezbyt chętna do współpracy. Mortka musi rozwikłać zagadkę zbrodni i rozwiązać języki ściśle hermetycznej społeczności.
Jest to bardzo udana kontynuacja, aczkolwiek mniej zaskakująca niż Podpalacz. Liczę jednak, że powstanie jeszcze kilka tomów z komisarzem Mortką, bo bohater jest wykreowany tak, że da się go lubić i wręcz tęskni się za jego przygodami.