To pierwszy tom przygód dwóch baletnic, Emmy i Wioletty. Nastoletnia Emma i jej młodsza siostra Wioletta są bardzo zdolnymi, młodymi tancerkami. Poznajemy je w momencie, kiedy obie siostry starają się dostać do renomowanej paryskiej szkoły. Wioletta przechodzi przez wstępne eliminacje, natomiast styl Emmy – bardziej indywidualny niż klasyczny- staje na przeszkodzie do stania się pierwszą tancerką Opery Paryskiej. Wtedy następuje coś nieoczekiwanego. Emma zdaje sobie sprawę, że to swoje marzenie spełnia, a matki, niespełnionej skrzypaczki. Po drodze dodatkowo w głowie coraz więcej myśli zajmuje jej kolega – Jake.
Emma i Wioletta to komiks dla dziewczynek. Pokazuje relacje między siostrami, a także ich niejako rywalizację. Jednak, najbardziej zwróciła moją uwagę relacja rodziców z dzieckiem. Z jednej strony mamy matkę, która za wszelką cenę dąży do spełnienia swoich niezaspokojnych marzeń i ambicji. Nie patrzy na szczęście córek, tylko wmawia im to, co sama myśli i czuje. Z drugiej, mamy bardzo mądrego ojca. To dzięki niemu główna bohaterka dochodzi do wniosku, że najważniejsze w życiu są jej plany, marzenia i to, co sama czuje. Mężczyzna ma bowiem dla niej mnóstwo złotych rad, o których każdy człowiek powinien pamiętać. Jest jeszcze Jake, ale o tej relacji nie wspomnę nic, a odeślę wszystkich do komiksu. Warto!
Tekst przekazuje niezwykle ważne i uniwersalne prawdy, jednocześnie pokazując toksyczne relacje i spełnianie ambicji kosztem swoich najbliższych. Zostawia też nas z pytaniem: a co ty czytelniku zrobiłbyś/zrobiłabyś na miejscu bohaterki? Zarówno na miejscu córki, jak i matki. Bo czy współcześni rodzicie nie lubią zaszczepiać w swoich dzieciach pasji do niespełnionych marzeń? Dopóki jest to zdrowa sytuacja, to dobrze, ale co się dzieje, jeśli to zaczyna być dla dziecka zbyt przytłaczające? Czy warto rzucić coś, co ćwiczyło się całe życie, kosztem własnego szczęścia? Emma wybiera. Czy dobrze, czy źle? Nie wiem. Dowiem się wkrótce, jak tylko ukaże się drugi tom.
Oficjalnie przyznaję, że zostałam fanką serii o siostrach Emmie i Wiolettcie. I nie tylko ze względu na treść, ale także formę. Nigdy bowiem nie byłam zwolenniczką komiksów. Przeszkadzały mi w nich kolory, które zwykle były ciężkie dla oka, a także, moja największa bolączka, domyślanie się co ja teraz mam przeczytać. W tym komiksie takich problemów nie miałam. Obrazki są utrzymane w pięknej, pastelowej, ciepłej barwie. Wszystkie są niezwykle piękne, dlatego nawet prawdziwy esteta nie będzie narzekał. Dodatkowo, nie miałam problemu z kolejnością, bowiem obrazki na planszy były ułożone w sposób jasny i czytelny. Każdy miał kształt prostokąta, co wpływało na poczucie ładu i harmonii w tekście.
Bardzo polecam i mam nadzieję, że całą serię. Czekam na kolejny tom.