Thriller to gatunek literacki, który jest kochany i nienawidzony jednocześnie. Znam osoby czytające tylko takie książki, i czerpiące z nich przyjemność, mimo powtarzalnych motywów czy wątków. Jednocześnie istnieje spora grupa czytelników, którzy uważają je za nudne. Sztuką jest napisać dobry thriller; wymyślić motyw, fabułę, bohaterów, którzy porwą od pierwszej strony swoją niebanalnością i oryginalnością. Nicola Rayner zadebiutowała Dziewczyną, którą znałaś, a ja sprawdziłam, czy rzeczywiście jest to „thriller doskonały”.
Alice Bell jest żoną byłego członka parlamentu, a obecnie prezentera telewizyjnego. Para poznała się już na studiach w miejscowości St Anthony's. George mógł pochwalić się sporą popularnością w miasteczku uniwersyteckim, do czasu, aż wszyscy mówili tylko o Ruth Walker, dziewczynie, która nagle zniknęła. Alice przypomina sobie o niej, gdy widzi bardzo podobną kobietę w pociągu. Jest wręcz przekonana, że to była Ruth. A przecież Ruth zaginęła; mówiono nawet, że utopiła się, a ciała nigdy nie znaleziono. Alice nie znała osobiście dziewczyny, ale wie jedno: zaginiona kobieta i jej mąż byli kiedyś parą. Nękana podejrzeniami, zaczyna własne śledztwo, które powoli przeistacza się w obsesję na punkcie George'a i jego studenckich poczynań. Przeczucie, że jej mąż może stać za zniknięciem Ruth, otwiera drzwi do przeszłości nie tylko Alice, ale i innych bohaterów: Naomi- siostry Ruth, Kat- przyjaciółki zaginionej oraz Richarda, który był zakochany w Ruth do szaleństwa.
Dziewczyna, którą znałaś uznawana jest za thriller. No i cóż... Ja się z tym nie zgadzam, a to powinno przekreślić tę książkę już na starcie. Nie ma tutaj za grosz napięcia, typowego dla tego gatunku, nie ma szokujących wydarzeń, nie ma absolutnie nic, co wywołałoby u mnie dreszcz podekscytowania czy chociaż gęsią skórkę. Choć powieść kręci się wokół zniknięcie Ruth, tak naprawdę skupiamy się na tym, jaka naprawdę była, a co było tylko wrażeniem o niej samej.
Skoro nie uważam Dziewczyny, którą znałaś za thriller, to czym dla mnie jest ta książka? Na pewno historią obyczajową z wątkiem kryminalnym, w dodatku słabo zarysowanym. Podczas czytania doznałam jednak wrażenia, że za tą prostą opowieścią, o zaginięciu młodej kobiety, kryje się coś więcej. Sam tytuł jest pewnego rodzaju metaforą. Dziewczyna, którą znałaś odnosi się przede wszystkim do samej Ruth i jej zniknięcia, jednak kryje się za tym o wiele więcej znaczeń. Ruth była dziewczyną, o której każdy myślał, że ją znał. Tak właśnie sądzili Naomi, Kat czy Richard. Naomi po dopiero po piętnastu latach od zaginięcia przekonuje się, że to, co do tej pory wiedziała o własnej siostrze, może okazać się zaledwie ułamkiem prawdy. Richard nie dostrzegał tego, co jego ukochana może kryć wewnątrz siebie, chociaż tak bardzo był w nią zapatrzony. A Kat? Kat potrafiła kochać Ruth i nienawidzić ją w tym samym czasie, ale nigdy nie zastanowiła się nad tym, co jej przyjaciółka może przeżywać. Sama Alice jest taką właśnie dziewczyną, którą kiedyś znała. Jej śledztwo w sprawie George'a i Ruth przynosi za sobą wiele wspomnień o niej samej, o początkach związku z przyszłym mężem. Przypomina sobie, jaka kiedyś była, i jak bardzo jej obecna osoba różni się od piętnaście lat młodszej studentki.
I chociaż wspomnienia i myśli bohaterek krążą nieustannie wokół Ruth, tak naprawdę to nie ona jest głównym przedmiotem ich zmagań. Alice obsesyjnie grzebie w przeszłości George'a, Kat nie może się pogodzić ze związkiem Ruth i Richarda, a historia Naomi skupia się głównie na jej pierwszym romansie z kobietą. Można by pomyśleć, że autorka wprowadziła te wątki bez większego celu, tak jakby chciała po prostu zapełnić puste strony swojej książki. Również zakończenie ani trochę nie satysfakcjonuje i nie zapiera tchu w piersiach, jak głosi opis z tyłu książki.
Przez powieść przewijają się cztery żeńskie bohaterki, ale to Ruth ma najmniej czasu antenowego, chociaż jest punktem wspólnym wszystkich wątków. Przyznam się, że oś Alice jest najmniej lubianą przeze mnie. Wspomniałam już wcześniej, że zaczyna popadać w obsesję. Według mnie nie ma ona żadnego psychologicznego podłoża. Prędzej nazwałabym Alice przewrażliwioną na punkcie byłych partnerek męża. Jej amatorskie śledztwo było irytujące, a sama Alice próbowała zgrywać nie wiadomo kogo. Historię Naomi czytało się przyjemnie, natomiast Kat była raz lepsza, raz gorsza.
Styl Nicoli Rayner nie powala na kolana, ale nie zauważyłam żadnych kwiatków w postaci nielogicznego przebiegu zdarzeń czy dziwnie brzmiących zdań. Mniej więcej w połowie historia zaczęła nabierać tempa i zaciekawiła mnie wtedy na tyle, że przewracałam stronę za stronę. Nie jest to jednak ten typ powieści, żebym musiała, i chciała, przeczytać całą historię na jednym posiedzeniu. Myślę też, że gdyby zapytano mnie za miesiąc o jakiś szczegół Dziewczyny... to pewnie bym go już nie pamiętała.
Dziewczyna, którą znałaś nazywana jest nową Dziewczyną z pociągu. Z pewnością nie nazwałabym bym jej „nową”, ale obie historie są do siebie w pewnym stopniu podobne pod względem fabuły i stylu pisania. Nie jestem jednak przekonana, czy taka reklama książki Rayner zachęci czytelników do przeczytania jej, czy wręcz odwrotnie. Polscy czytelnicy dość mocno skrytykowali książkę Pauli Hawkins i wątpię, żeby chcieli sięgnąć po coś, co jest do niej porównywane.
Debiut Rayner zdecydowanie nie będzie tytułem, który polecę komuś, kto nie miał do czynienia z thrillerami. Rzadko udaje się napisać dobry thriller, a Dziewczyna, którą znałaś nim niestety nie jest.