Felietony Wojciecha Bonowicza są niezwykłą lekcją pocieszenia, ale także zatrzymania się nad swoim życie, samotnością, pustką, radością, wrażliwością. Zawsze przed taką lekturą jestem pełna obaw, ponieważ książki refleksyjne mają tendencję o umoralniania, trudnego języka i trudnych tematów. Z taką też niewiadomą podchodziłam do lektury zaproponowanej przez Wojciecha Bonowicza. Początki były dość trudne i specyficzne, jednak z czasem i w miarę upływu słów, zdań, stron, zaczęłam doceniać, jak ważne tematy porusza autor i w jaki sposób to robi.
Felietony są napisane w okresie trudnym i wymagającym, ponieważ związane są z czasem pandemii. Ukazują doświadczenia samego autora, ale także ludzi, którzy wokół niego funkcjonowali. Autor chce pokazać dzięki temu, że każdy z nas przeżywa pewne emocje różnie, jednak łączy je wspólny mianownik jakim jest refleksja. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że każdy rozdział jest osobnym tekstem, z zupełnie różną tematyką. Nic bardziej mylnego. Pomimo iż faktycznie były początkowo publikowane osobno, w całości stanowią jedyny, niepowtarzalny zbiór rozważań i egzystencjalnych przeżyć. Jednak te wszystkie wielkie słowa dotyczą codzienności i dlatego są w swej prostocie tak niezwykłe i wyjątkowe.