Lubicie się bać? To nie tego typu horror niestety. To moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem i obyło się bez większych emocji. Było szybko i miło, i to by było na tyle. Kolejnych randek nie planuję.
Coś złego i krwiożerczego grasuje w mazurskich lasach. Niepomna zagrożenia Inga, wraz z grupą przyjaciół, planuje spędzić dzień wagarowicza nad jeziorem Śniardwy. Są lata pięćdziesiąte, a Inga jest córką jednego z najważniejszych dygnitarzy partyjnych w państwie. W lasach tych kryjówkę znalazł też były lekarz Armii Krajowej Roman "Trop" Kielecki. Czy podejmie się obrony dzieci zagorzałych komunistów? Kto stoi za tajemniczymi zaginięciami? Wilkołaki czy coś, co powstało w wyniku okrutnych eksperymentów tajnej radzieckiej bazy leżącej nieopodal?
Tło polityczne ukazuje w krzywym zwierciadle realia lat pięćdziesiątych. Z wywiadu z autorem wiem, że takie umiejscowienie akcji w czasie było dla niego szczególnie ważne, bowiem przez żelazną kurtynę zostaliśmy wielu "dóbr" pozbawieni m.in. zachodniej kultury filmowej, obfitującej w slashery. Myślę, że będzie to smaczny kąsek dla wielbicieli tegoż gatunku, bowiem trup ściele się gęsto. Na plus poczytuję atmosferę Mazur – ponurą i mroczną, pełną legend i tajemnic, w trudnych powojennych latach. Jeśli chodzi o styl i język, to jest przystępny na tyle, że płyniesz przez treść i nie widzieć kiedy jesteś już u mety. Motyw może i niezbyt oryginalny lecz taki, jak mimo wszystko lubię. Grupa młodzieży, gdzieś na odludziu, a coś co miało być świetną zabawą, przekształca się w prawdziwy horror i walkę o przetrwanie. Za to tło historyczne jak najbardziej oryginalne.
Nieustanne przeskoki z jednego miejsca akcji na drugie podtrzymują napięcie i powodują wzrost naszego zainteresowania. Mamy więc oko na młodzież, widzimy poczynania pracowników tajnego ośrodka, śledzimy bestialskie wydarzenia z leśnych ostępów. COŚ rozpoczęło krwawe polowanie, nieważne czy człowiek czy zwierzę, nikt nie wyjdzie z tego spotkania żywy.