Ostatnio Wydawnictwo W.A.B. ma w zwyczaju dorzucać do egzemplarzy recenzenckich swoich nowych książek małe upominki. W przypadku Ja cię kocham, a ty miau dostałam urocze skarpetki, a Teściowe w tarapatach przybyły do mnie razem z maścią z jadem żmii oraz garścią krówek. Dywan z wkładką przebił jednak poprzednie książki, gdy w przesyłce znalazłam woreczek strunowy, a w nim lateksowe rękawiczki, płyn do dezynfekcji, latarkę, scyzoryk, woreczki jednorazowe oraz prezerwatywę. Ten zestaw „pierwszej pomocy” zaciekawił mnie i rozbawił tak bardzo, że nowa powieść Marty Kisiel, a zarazem jej pierwsza komedia kryminalna, nie mogła długo czekać na półce.
Tereska Trawna chciała tylko wyremontować kuchnię, a skończyło się na tym, że razem z rodziną oraz psem spakowała manatki i przeprowadziła się na wieś do domu, zakupionego przez jej niezbyt rozgarniętego małżonka. Próbując zachować pogodę ducha i cieszyć się ze spokoju otaczającej natury, Tereska toczy spór z synem o router, poznaje miłych i mniej miłych sąsiadów, a ewentualne nerwy zagryza kasztankami. Nieoczekiwany przyjazd teściowej komplikuje trochę sytuację, ale nie aż tak bardzo, jak trup sąsiada znaleziony w lesie podczas porannego joggingu! Co więcej, zwłoki zawinięte są w dywan, który jeszcze dzień wcześniej spokojnie leżał w garażu Trawnych…
Podejrzenia, chcąc nie chcąc, padają na Andrzeja Trawnego. Mimo że mężczyźnie nijak nie pasuje etykietka mordercy, Tereska i Mira postanawiają same rozwiązać zagadkę dywanu z wkładką, by w razie czego oczyścić imię nieświadomego Andrzeja z potencjalnych zarzutów. Tymczasem Maciejka i Zoja, dzieci Trawnych, pozbawione dostępu do Internetu, zaczynają podejrzewać, że ich matka i babcia coś knują, a prawdopodobną ofiarą ich knucia może być ich własny ojciec…
Jak to dobrze zacząć nowy rok z powieścią Marty Kisiel i to w dodatku tak dobrą! Dywan z wkładką wyróżnia się na tle pozostałych dzieł autorki, gdyż nie spotkamy tu aniołów, czartów z cymbałkami czy podróżników w czasie. Tym razem bohaterowie to ludzie, zwykli w aspekcie natury, ale zdecydowanie nadzwyczajni pod względem osobowości. Mamy też oczywiście trupa, ale on, na szczęście, trupem pozostaje do samego końca.
Marta Kisiel stworzyła już niejedną ekipę bohaterów, za każdym razem dziwniejszą i bardziej pokręconą. Rodzina Trawnych w niczym nie przypomina postaci zamieszkujących Lichotkę czy dom przy Lipowej 5. Tereska to choleryczka i chaotyczka w jednym, zakochana w liczbach i podatkach, może nawet bardziej niż we własnym mężu. Andrzej nie jest najbardziej ogarniętą osobą na świecie, ale słabość do małżonki i lęk przed mamusią trzymają go jeszcze w ryzach. Życie Maciejki kręci się wokół Minecrafta, a Zoi wokół ekologii, feminizmu i dzbankach herbaty. Mira natomiast z każdym kolejnym mężem młodnieje ciałem i duchem, a codzienną aktywnością fizyczną stara się zarazić niechętną synową. Owczarek Trawnych, który tak naprawdę ma na imię Pina Colada, ale wszyscy wołają na nią Pindzia, wiedzie typowe pieskie życie, ale stanie w obronie swojej ukochanej rodzinki, gdy tej grozi niebezpieczeństwo.
Nowa książka Marty Kisiel to jej pierwsza komedia kryminalna. Moim zdaniem autorka poradziła sobie bardzo dobrze. Trup, zbrodnia i amatorskie dochodzenie bohaterów, przeplatają się z humorem w odpowiednich dawkach, a czytelnik nie ma poczucia, że któregoś z elementów brakuje lub jest go za dużo. A na dowód, że utrzymuje ten sam świetny humor, a może nawet lepszy niż w poprzednich swoich książkach, mogłabym tu wstawić zdjęcie oplutej śliną strony, gdy śmiech wyrwał mi się z ust. Zaraz obok są ślady łez, gdy popłakałam się z rozbawienia i nie mogłam opanować się przez następne pięć minut.
Wątek kryminalny został poprowadzony w porządku. Może czasami autorka za bardzo chaotycznie opisywała dane wydarzenia, żeby połapać się od razu, ale nie umniejsza to całemu wątkowi. Komedie kryminalne, które ostatnio czytałam, mają to do siebie, że całe rozwiązanie zbrodni – motyw, dowody i dochodzenia – zostają streszczone na ostatnich stronach książki. Dywan z wkładką również kończy się w ten sposób, ale chyba już przywykłam do takiego zabiegu i nie raziło mnie to.
Historia, która przydarzyła się Trawnym, pewnie wymęczyła ich porządnie, fizycznie oraz psychicznie, a Teresce i Mirze na zawsze przeszła ochota w bawienie się detektywów. Wcale się temu nie dziwię. Jednocześnie skłamię, jeśli powiem, że nie mam nadziei na kontynuację, bo mam i to ogromną! Uwielbiam rodzinę Trawnych, a Dywan z wkładką byłby bardzo dobrym rozpoczęciem serii.
Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na ewentualny ciąg dalszy, a wam polecić Dywan z wkładką. Gwarantuję dobrą zabawę oraz wybuchy śmiechu. Dla fanów Marty Kisiel pozycja obowiązkowa!