Zazwyczaj, zanim sięgam po jakąkolwiek książkę sugeruję się jednym zdaniem. Tym razem trafiłam na: "Poruszające wspomnienia dziewczyny, która w ciągu dziewięciu lat mieszkała w aż czternastu domach zastępczych"... Już wtedy wiedziałam, że to będzie dobry wybór i ani trochę się nie myliłam.
Ashley Rhodes-Courter, autorka, a zarazem bohaterka książki, zdobyła się na opisanie swojego dzieciństwa. Chciałoby się napisać, radosnego i pełnego beztroski, jednak nie w tym przypadku. Książka Dwa zwykłe słowa ukazuje wszystkie, nawet najmniejsze szczegóły z życia małej dziewczynki, niczym pamiętnik uwalniając wiele przykrych wspomnień, które tak naprawdę zafundował naszej bohaterce niedopracowany system opieki społecznej.
Po wielu przeprowadzkach, próbach przyzwyczajenia się do otoczenia, ogromnych zawodach i krzywdach, których doznała Ashley, nikogo nie powinno dziwić, że straciła wiarę w to, że istnieje lepsze życie. Mając nadzieję na powrót do biologicznej matki, ciągle pamiętała o jej słowach:"Słoneczko, jesteś moim dzieckiem, a ja jestem twoją matką. Musisz szanować osobę, która się tobą zajmuje, ale pamiętaj, że to nie jest twoja mama". Mimo złych doświadczeń los się w końcu uśmiecha do naszej bohaterki, stawiając na jej drodze piękny dom i opiekuńczych rodziców adopcyjnych. Ashley jednak ma jeden cel – mówić głośno o sytuacjach, które miały miejsce w jednym z domów zastępczych. Czy ktoś jej uwierzy i wesprze w walce z wiatrakami?
Zachęcam do lektury, książka mocno chwyta za serce i pozwala zrozumieć, że wszystko, co zdarzyło się w naszym życiu powinno być lekcją do wyciągnięcia stosownych wniosków.