Zrzynka z twórczości Szczepana Twardocha czy udana inspiracja? Pisząc Dunkela Jakub Bielawski podjął pewne ryzyko, tak mocno wzorując się na książkach Twardocha. Inna sprawa, że Bielawski nawet nie kryje tej fascynacji – ba, umieścił na początku powieści cytat z Dracha, czyli tej książki, z której Dunkel czerpie najwięcej. Mimo to w Internecie można natrafić na kilka złośliwych komentarzy, formułowanych głównie po przeczytaniu wybranych fragmentów powieści.
A jak jest naprawdę z tym Dunkelem? Liczne podobieństwa nie zmieniają faktu, że dzieło Bielawskiego zdecydowanie broni się jako samodzielna opowieść.
Polska tuż po zakończeniu wojny. Na terenie Dolnego Śląska pojawią się liczne grupy przesiedleńców z Kresów Wschodnich – decyzją nowej władzy mają zamieszkać na obcej dla siebie ziemi, z dala od rodzinnych stron. Tylko jak ułożyć życie na nowo, gdy kraj znajduje się w ruinie, a sowieccy sołdaci są nie mniej groźni, niż dopiero co wypędzeni naziści? W takiej rzeczywistości przyjdzie mieszkać Frani, Franciszkowi, Władkowi i Kazi – dla nich życie dopiero się rozpoczyna, ale czy powojenny mrok nie naznaczy ich na zawsze? I kim naprawdę jest tajemniczy Dunkel, który opowiada nam o tym wszystkim?
Dunkel to mroczna i przygnębiająca opowieść o ludziach skazanych na złe życie. Bohaterowie Bielawskiego urodzili się w nieodpowiednim miejscu, czasie i środowisku, nie mając większego wpływu na przyszłe zdarzenia. Dla nich dramat nie skończył się wraz z kapitulacją Niemiec; i nie chodzi wyłącznie o prześladowania urządzane przez komunistów, bowiem powojenna rzeczywistość według Bielawskiego to walka każdego z każdym. Jednocześnie autor oddaje głos tym, o których historia zapomniała – prostym ludziom ze wsi, którzy ani nie należeli do żołnierzy wyklętych, ani nie budowali nowego systemu.
Dla Bielawskiego ważne jest mieszkające w człowieku zło. Zwłaszcza interesuje go, czy ten mrok można przekazywać następnym pokoleniom. Czy źli ludzie rodzą kolejnych złych ludzi? A może ciemnością można się zarazić? Czy warto podjąć walkę z własnymi demonami, nawet jeśli jest ona z góry skazana na klęskę? Tak jak Smarzowski w swoim słynnym filmie opowiadał o domu złym, tak Bielawski snuje opowieść o złej ziemi. Złej, bo obcej? Nasiąkniętej zbyt dużą ilością krwi? Tytuł książki jest naprawdę adekwatny do jej treści.
À propos treści... ta zdecydowaniu ustępuje miejsca formie – sama historia, choć poruszająca, trochę rozmywa się pod naporem efektownych – a miejscami efekciarskich - zdań. Opowieść o Frani i innych na pewno mogła zawierać więcej ciekawych wątków. Na szczęście Bielawski nie przeszarżował ze swoim stylem, a klimat powieście jest naprawdę mroczny i wyjątkowy. Dunkel nie jest przy tym lekturą łatwą w odbiorze – zarówno w warstwie fabularnej, jak i językowej.
Biorąc pod uwagę sukces Twardocha i Radka Raka, widać wyraźnie, że w Polsce jest zapotrzebowanie na nieoczywistą prozę z wysokim progiem wejścia. To, czy Jakub Bielawski przebije się z Dunkelem, zależy w dużej mierze od szczęścia. Potencjał jest, a nawet jeśli jego najnowsza powieść przejdzie bez echa, warto śledzić dalszą karierę pisarza ze Śląska. Coś mi mówi, że Bielawski może jeszcze sporo namieszać.