Dryland. Konrad Piskała. W.A.B 2014
Somalia kojarzy się z „Helikopterem w ogniu”, grasującymi po oceanie piratami i terrorystami z al-Shabaab siejącymi postrach na lądzie. Świat traktuje ją jak piekło na ziemi, a międzynarodowa społeczność rzadko obdarza uwagą. Dlatego mądra i wnikliwa książka na jej temat stanowi godny uwagi wyjątek.
„Dryland” to znakomity reportaż. Konrad Piskała dociera w miejsca, które większość dziennikarzy omija szerokim łukiem. Słuchając zwykłych ludzi i przecierając nowe szlaki, porzuca stereotypy i uproszczone schematy. Opowiadając o wojnie domowej i związanej z nią strukturze przynależności klanowej, tłumaczy obecne problemy Rogu Afryki i wskazuje przyczyny trudnej sytuacji w regionie. Dlaczego to takie ważne? Bo taki głos pomaga zrozumieć, że nie jest to miejsce przeklęte i pozbawione nadziei. Oczywiście – niestabilna sytuacja polityczna, radykalny islam, słaby rząd, trudna sytuacja kobiet, bieda, choroby, susze, głód czy wysoka przestępczość to współczesne koszmary, skłaniające wielu do ucieczki. Ale marzenie o Europie jest czymś więcej niż tylko ratunkiem przed złym losem i migrują nawet ci, którym wiedzie się stosunkowo dobrze. Jak mówi jeden z rozmówców: „Oni wszyscy myślą, że Europa to raj, i dopiero na miejscu przekonują się, że tak nie jest. Dla nich to fetysz.”[1]. Niestety raj rzadko okazuje się rajem, a zamiast do Szwecji, można trafić do Polski.
W Warszawie mieszka Abdulkadir Gabeire, główny bohater książki i prezes Fundacji dla Somalii, która wspiera imigrantów i niesie pomoc humanitarną. To właśnie tam, na ulicy Chmielnej, kończy się jego ucieczka z Somalii, a zaczyna się „Dryland”. Konrad Piskała powziął mądrą decyzję, inicjując swoją wędrówkę w Polsce. Zanim wyruszył do Mogadiszu, miał już przewodnika, może nawet przyjaciela, który pomógł mu otworzyć wiele drzwi i zrozumieć somalijską duszę. Wartość tej relacji jest bezcenna, bo to ona tworzy most miedzy reporterem z Polski a rozmówcami z Somalii i zapewnia pisarzowi względne bezpieczeństwo w podróży.
Skomplikowana historia Abdulkadira uzmysławia bezmiar cierpienia tego kraju, ale i zaraża szczyptą optymizmu. Bo to, co wydaje się w tej książce najistotniejsze, to pokazanie, że Somalijczycy są narodem, który się nie poddaje i ciągle szuka lepszego jutra. Solidarność wśród diaspory robi wrażenie – część ludzi wraca do Afryki, żeby wskazać innym drogę do samodzielności, ucząc przedsiębiorczości i dając pozytywny przykład. Inni starają się wspierać rodaków finansowo i dbają o dobre imię swego kraju – kiedy para starszych Brytyjczyków została porwana przez piratów, to właśnie somalijska diaspora zbierała środki na okup i pomagała w uwolnieniu małżeństwa.
Dobrze zaznajomić się z takim spojrzeniem, a że Konrad Piskała ma prawdziwy dar opowiadania, warto sięgnąć po jego książkę. Jak mówi pewne somalijskie przysłowie, „człowiek, który nie podróżuje, nie ma oczu”[2]. A za sprawą „Dryland” rusza się w drogę.
Kalina Lubicz-Stabińska