To miał być tryumf ludzkości. Z pierwszym krokiem człowieka na odległej o ponad 20 lat świetlnych planecie, cywilizacja ziemska przekraczała kolejny próg wszechświata. Nowy, wspaniały świat na papierze i zza szybki teleskopu mógł aspirować do miana Raju. Planeta Ksi kusiła potencjalnych mieszkańców rozbudowaną ofertą all-inclusive. Grawitacja, ciśnienie, skład atmosferyczny, przedział temperatur, klimat - wszystko akceptowalne przez ludzki organizm. Dodajcie do tego ogromne ilości wody, złóż surowcowych i co najważniejsze, podobną do ziemskiej faunę i florę. Jeden z pilotów trafnie porównał nowy ląd do ''Kalifornii, tyle, że bez trzęsień ziemi, huraganów i innych niespodzianek''. Z dala od przeludnienia, niedożywienia, konfliktów społecznych i wojen.
Co więc stało się z Drugą Ekspedycją Osiedleńczą, która po wysłaniu dwóch sprzecznych wiadomości zamilkła na dobre. Na powrót szefa misji wywiadowczej komandora Slotha oraz dalsze informacje o tajemniczej planecie Ksi Ziemianie czekali 73 lata - Polacy tylko 31. O ile bohaterom książki przeszkodziła spora międzygalaktyczna odległość i problemy technologiczne, o tyle w przypadku polskich czytelników zawinił spór o pieniądze i naturalne konsekwencje śmierci autora.
Dziś misji kontynuacji opowieści podjął się Marcin Kowalczyk - laureat rozpisanego przez Wydawnictwo Supernowa konkursu, dotąd znany z biografii Leopolda Tyrmanda. Jego ''raport'' do kupienia w dobrych księgarniach.
Czy trzeba dziś przypominać sylwetkę Janusza Zajdla, klasyka polskiej fantastyki socjologicznej, który w swych powieściach, pisanych w czasach Polski Ludowej prezentował kolejne wariacje na temat władzy okłamującej społeczeństwo? Wydana w roku 1983 jego powieść pt: ''Cała prawda o planecie Ksi'' poruszała dodatkowo aktualny także dziś problem terroryzmu – międzygalaktycznego w wykonaniu polskiego pisarza. Dowództwo nad konwojem pełnym zahibernowanych kolonizatorów zostaje przejęte przez terrorystyczną grupę. Na nowej planecie tworzą oni ścisłą kastę rządzącą wprowadzając oligarchiczny ustrój, wrogi wobec ziemskiej macierzy. Strach przed najazdem Ziemian konsoliduje skutecznie zhierarchizowane społeczeństwo. Dzieci i wnuki osadników nie znają już prawdy o warunkach życia na błękitnej planecie. Otwarte zakończenie powieści sugerowało możliwą kontynuację historii. Powstały nawet pierwsze rozdziały, jednak na skutek fiaska negocjacji finansowych autora z wydawcą wylądowały na dnie szuflady.
Nie zazdroszczę Kowalczykowi wejścia w buty po Zajdlu, zwłaszcza, że sam dotąd kroczył przeważnie odmiennymi ścieżkami. Bydgoski literaturoznawca, nauczyciel akademicki, a przy tym wielbiciel science-fiction, autor kilku opowiadań i jednej nieopublikowanej powieści chwycił jednak za pióro i wystawił się tym samym na łatwy cel wszelkiej maści krytyków oceniających styl, jak i rozwiązania fabularne. Jedni chcieliby zobaczyć w jego pracy naśladownictwo wielkiego poprzednika, inni liczyli na oryginalne, ''świeże'' pomysły, wszak jest autor, choć młodszy to bogatszy od Zajdla o kilka dekad obserwacji ludzkiej natury, zwłaszcza na polu wypaczeń władza- społeczeństwo. W mej ocenie misja Kowalczyka została zakończona sukcesem. Zastrzegam jednak, że twardo wymagam od tego typu sequelów maksymalnego zbliżenia do oryginału. Słowem, gdybym mógł szepnąć do ucha pana Marcina zasiadającego do pisania niniejszego dzieła parę rad z pewnością na pierwszym miejscu sugerowałbym – ''Bądź mocny, w czym Zajdel był mocny, bądź słaby tam, gdzie Zajdel był słaby. A ponad wszystko - żadnych rewolucji.'' Jeśli nasz klasyk koncentrował się na ukazaniu dystopijnych społeczeństw, na rozważaniach dotyczących natury władzy zatrzymując niekiedy akcję w momencie, w którym żądny krwi czytelnik domagał się działań, czynów, zemsty, od przejmujących jego schedę domagam się analogicznych zabiegów. Dlatego cieszę się, że na zbuntowaną planetę nie wkroczyły wyposażone w najnowsze nowinki technologiczne oddziały siejące śmierć i pożogę. Szczególnie zaś doceniam pozostanie przy sączącym się z zajdlowskich historii pesymizmie dotyczącym natury człowieka:
Cóż bowiem miano by naprawiać, skoro większość mieszkańców nie dostrzega, że coś zostało zepsute? (..) Na Ksi trwa zarządzanie marazmem. (…) W naszych rozważaniach, podczas analizy danych często wracały pojęcia ''prawda'' i ''fałsz'' . Czy na Ksi coś takiego w ogóle istnieje?
Próżno szukać nurtu socjologicznego wśród dzisiejszych wykwitów twórczości fantastycznej. Młodym czytelnikom nieznane są nazwiska Wiśniewskiego-Snerga czy zmarłego niedawno Wnuka-Lipińskiego. Przy Zajdlu coś dzwoni i piszczy - toż to nagroda Fandomu Polskiego, Sapkowski ma pięć Zajdli, a Dukaj sześć. Mimo że problematyka tego nurtu jest wciąż aktualna, czytelnicy wybierają lżejsze tematy, w których co 10 stron leci głowa jakiegoś bohatera, gdzie istnieje jasny podział na ''tych dobrych'' i ''tych, którym należy spuścić łomot''. Na cóż dziś komu się zastanawiać nad wypaczonymi ustrojami politycznymi, nad dążeniem do prawdy za wszelką cenę? Jeśli myślicie inaczej, a nie znacie polskiej klasyki, czym prędzej nadróbcie zaległości, a przy zakupie pozycji Zajdla nie zapomnijcie o jego udanym kontynuatorze Kowalczyku. Tym zaś, którzy nijak nie chwytają gorzkich opinii poczciwego recenzenta zalecam powrót do światów, w którym zewsząd nadchodzą nawałnice mieczy, gdzie wrony ucztują po starciach królów a smoki tańczą wśród wichrów zimy. Na planetę Ksi spojrzycie tylko wtedy, jeśli wcześniej powstanie o niej serial.
Jak mawiał inny kolonizator, conradowski Kurtz - Zgroza! Zgroza!
Maciej Kuhnert