Biorąc do ręki książkę określoną jako thriller, spodziewamy się dreszczyku emocji, podejrzanych bohaterów, tajemniczej atmosfery, zagadki z przeszłości, drugiego dna, wielkiego plot twistu… Można tak wymieniać bez końca, ponieważ często thrillery to skomplikowane powieści, wręcz dopieszczone od pierwszej do ostatniej strony. Gorzej, kiedy dany tytuł nie powinien trafić do tej kategorii i tylko udaje, że ma potencjał do bycia dreszczowcem. Takim przypadkiem jest Dom astrologiczny Carinn Jade.
Do Astrologicznego Zacisza Stars Harbor, prowadzonego przez Rini, astrolożkę, przyjeżdża dziewięcioosobowa grupa przyjaciół, która chce spędzić ze sobą wspólny weekend, dbając o wzajemne relacje, ale również chcąc zrealizować określone plany. Margot potrzebuje chwili wytchnienia oraz chce odnowić kontakt ze swoim bratem. Aimee walczy z mrokami przeszłości, a pomaga jej w tym prowadzenie konta na Instagramie o tematyce parentingowej. Jej mąż, a zarazem brat Margot, Adam, chce ożywić swoje życie romantyczne i ukończyć pracę nad książką. Farah zmaga się ze swoim sekretem i poczuciem braku kontroli nad własnym życiem. Największe tajemnice skrywa jednak Rini, która wie, że w ten weekend nie wszyscy opuszczą Stars Harbor…
Na tylnej okładce widnieje uwaga, że jest to idealny tytuł dla fanów Białego lotosu, filmu Na noże oraz powieści Agathy Christie. O ile Białego lotosu nie oglądałam, tak Na noże to jeden z moich ulubionych filmów, a Agathę Christie lubię i cenię. Ale tej książki… absolutnie nie polubiłam.
To przede wszystkim nie jest dla mnie kryminał, tylko melodramat, w dodatku z bardzo słabo wykreowanymi bohaterami. Dlaczego słabo? Ponieważ na 9 głównych postaci zaledwie 5 z nich ma jakiś charakter i osobowość, a pozostali to po prostu papierowe ozdóbki, którym można by zamienić imiona i nic by się w tej powieści nie zmieniło. Natomiast bohaterowie, którzy mają zestaw cech charakterów, są płytcy i irytujący, skupieni na sobie i trudni do polubienia.
Do przeczytania zachęcił mnie motyw weekendowego wyjazdu, obietnica zgonu jednej z postaci oraz astrologia. I to wszystko jest, ale takie nijakie… Nawet ta astrologia nie zrobiła na mnie wrażenia, ponieważ dotyczyła ona charakterów właśnie takich przeciętnych postaci. Było to trochę też prześmiewcze, jak jedne postacie szybko zmieniały zdanie o swoich kosmogramach i poszukiwały w prawdy, a wcześniej nie traktowały ich poważnie.
Co do warstwy thrillerowej no to mamy po prostu smutną historię z przeszłości i zemstę – na tym koniec. Cała akcja dzieje się na dosłownie ostatnich pięćdziesięciu stronach i na nich zawarte są największe emocje. Aby do nich dotrzeć, musimy przebrnąć przez rozterki Margot, że nie może zajść w ciąże, humorki Aimee, bo brakuje jej seksu, myśli Farah, że nagle zakochała się w swojej przyjaciółce i nie wie, co to oznacza, oraz najgorsze ze wszystkich przemyślenia Adama, który nie wie, czy chce się rozwieść czy dać szansę swojemu małżeństwu.
Dla mnie Dom Astrologiczny to bardzo kiepski debiut z bardzo dobrym, zwodniczym opisem na tylnej okładce. Nic tylko czytać i się rozczarować – krótko mówiąc, nie polecam.