Ostatnio pewna osoba zapytała z przekąsem, co sądzę o nowym tłumaczeniu Ani. Bardzo się zdziwiłam, że dopiero teraz, kiedy ja już czytałam siódmy tom przygód dziewczyny. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że jestem zauroczona nowym tłumaczeniem i nie wyobrażam sobie już sięgnąć do starego. Anna Bańkowska miała oddać dosłowne realia życia jednej z najpopularniejszych powieściowych bohaterek i faktycznie to zrobiła. Ja jednak zaznaczę, że dodatkowo stworzyła tłumaczenie bliższe współczesnej młodzieży i bardziej przystępne dla dorosłego czytelnika. Mam wrażenie, że bohaterka dojrzewa, ale dojrzewa także sama książka i język. We wcześniejszych tłumaczeniach, niestety tak tego nie odbierałam.
Siódmy tom trochę nas już przybliża do zakończenia historii Anne, ponieważ już mniej w niej samej bohaterki i jej męża Gilberta. Tym razem, autorka oddaje głos młodszemu pokoleniu. Książka opowiada bowiem o przyjaźni najstarszych Blythe’ów i dzieci nowoprzybyłego, owdowiałego pastora. W pewnym momencie do dzieciaków dołącza osierocona Mary Vance, a Dolina Tęczy staje się miejscem ich spotkań. Zatem niech nikogo nie zdziwi, że ten tom jest powrotem do idyllicznego domu, dziecięcych zabaw i ogromnej wyobraźni. Co prawda autorka porusza trudne tematy takie jak sieroctwo, czy brak kobiecej ręki przy pastorze jednak wszystko zawsze sprowadza się do pozytywnego zakończenia. I takie jest właśnie pisarstwo Montgomery.