Siostry Sucharskie postanowiły odpocząć od swoich mężczyzn i zastanowić się, co z nimi począć.
Doszło do tego na skutek życiowych zawirowań i pod wpływem silnych emocji. W efekcie Natalie Sucharskie tylko we własnym gronie wybrały się nad Bałtyk. Czy wypoczynek w Międzyzdrojach w ich wykonaniu mógł wyglądać jak na przeciętne dwudziesto-trzydziestoletnie plażowiczki przystało? Cóż, skoro jedna z bohaterek powiedziała: „Dziwnie mi tak leżeć i nic nie robić”, to odpowiedź nasunęła się sama: należy spodziewać się kolejnej draki, którą zafundowała czytelnikom Olga Rudnicka w kontynuacji przygód zwariowanych sióstr. Najwyraźniej te kobiety nie mogą żyć bez wplątania się w porządną kabałę raz na jakiś czas.
Tym razem intryga kryminalna nie okazała się tak skomplikowana, jak w poprzednich częściach: mord na tle rabunkowym (choć dla ogromnej kwoty) oraz znani od początku sprawcy. Pech chciał, że w tę sprawę przypadkowo (oczywiście z powodu wady wzroku) wplątała się Natka przez co zapewniła siostrom zajęcie na czas wyjazdu. I tu niemiła dla mnie niespodzianka. Amatorskie śledztwo prowadziły tylko trzy siostry. Które? Nietrudno się domyślić, jeśli zna się wcześniejsze tomy. Wątek czysto obyczajowo-komediowy zdecydowanie dominował w trzeciej części przygód sióstr Sucharskich, wręcz przytłoczył ten kryminalny. Ale na ten pierwszy złożyło się mnóstwo zabawnych sytuacji, włączając w to odwiedziny jednej z babć.
Przystępując do lektury trzeciego tomu przygód sióstr Sucharskich, spodziewałem się napotkać utarte schematy z poprzednich części: skomplikowane wyjaśnienia ich niecodziennej sytuacji rodzinnej, notoryczne kłótnie sióstr, wspólny front przeciw zewnętrznemu wrogowi i zasypywanie go gradem zdań następujących po sobie niczym pociski wystrzelone serią z karabinu maszynowego, których przypisanie konkretnej Natalii okazywało się niemożliwe. Zabiegi te, zwłaszcza ostatni z wymienionych, pojawiały się co prawda, ale w mniejszej ilości i natężeniu... i okazało się, że brakuje mi ich. Autorka zrekompensowała to równolegle prowadzonym wątkiem Mechlina, gdzie męską częścią bohaterów starała się przetrwać z dziećmi, zwłaszcza z najmłodszą latoroślą Natalii – półtoraroczną Tosią. Anielka i Przemek również solidnie dali im się we znaki. Dwa lata, jakie upłynęły od poprzednich przygód, uwydatniły w dziewczynce cechy charakteru Sucharskich.
Trzecią część przygód zwariowanych sióstr oceniam trochę niżej niż dwie poprzednie, co nie znaczy, że jest słaba. Nadal można się przy niej dobrze bawić, ale mniej odczuwa się dreszczyk emocji. Może to zasługa znajomości ich wcześniejszych losów. W końcu czy jacyś amatorzy, nawet zdeterminowani porządnym łupem, są w stanie poważnie zagrozić piątce z Mechlina? Aż ciśnie się na usta ostrzeżenie: idźcie do pośredniaka lub bawcie się w kieszonkowców, bo z Nataliami nie wygracie.
Przemysław Madaliński