Okładka powieści „Diable” Anny Kaczanowskiej jest sugestywna i misternie dopracowana. Obiecuje nam mroczną i budzącą niepokój opowieść. Maleńka wioska gdzieś pośrodku niczego, olbrzymie połacie lasów, kryjące pradawne sekrety i... śmierć. Wszystko to, co tak bardzo lubimy. Czyżbyśmy mieli przed sobą kryminał idealny?
Diable są miejscem zapomnianym przez Boga i ludzi. Młodzi stąd uciekają, a starzy czekają, by na tej ziemi dokonać swego żywota. To mieścina, w której dzień za dniem przemija niezauważony. Wszystko zmienia się w momencie, gdy w jednym z miejscowych jezior, w tajemniczy sposób, zaczyna drastycznie zmniejszać się poziom wody. Wraz z ubywaniem wody pojawiają się zwłoki. I nie są to ciała pechowych pływaków, lecz ofiary brutalnego mordercy. To czas, kiedy mieszkańcy Diabli chętnie przypominają legendę o Lichu. Okazuje się, że w tych lasach zło mieszka już od dawna... Czy uda się odnaleźć odpowiedź na to, co takiego dzieje się na tych terenach? Czy to, co żyło dotąd jako legenda, może istnieć naprawdę?
Mała miejscowość, która położona jest na styku trzech jezior, tajemnicza zagadka hydrologiczna i wstrząsające odkrycia – Anna Kaczanowska wykorzystuje motywy, które zasadniczo zawsze się sprawdzają. Czytelnicy uwielbiają historie, których akcja toczy się w hermetycznych środowiskach, nic tak nie pobudza naszej wyobraźni jak klimat prowincji, stare podania i seria morderstw. Czy taki temat, który zasadniczo sam się prowadzi, można popsuć? Tak, jak najbardziej i „Diable” jest tego świetnym przykładem.
Samonośna fabuła, która została dokumentnie zdruzgotana. Czy możliwym jest napisanie książki, która liczy nieco ponad 250 stron i sprawienie, że połowa tego tekstu nadaje się, co najwyżej, do kosza? Owszem. Bardzo udany początek sprawia, że nasz apetyt się zaostrza. Oto bowiem dostajemy historię kryminalną z mocno zarysowanym konceptem legendy. I ładnie Kaczanowska zawiązuje akcję. Ciała odsłonięte przez obniżające się wody jeziora i rozpoczynające się policyjne śledztwo, które stopniowo ujawnia, że mieszkańcy Diabli mają dużo tajemnic. Dobrze nakreślony klimat wsi i ciekawi bohaterowie sprawiają, że fabuła powieści szybko nas pochłania. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a więc wraz z rozwojem akcji oczekujemy nowych zaskoczeń i doznań. Anna Kaczanowska nam ich nie szczędzi. Problem w tym, że robi to w fatalny sposób. „Diable” są przykładem książki, która jest dobra w pierwszej połowie. W drugiej zaś następuje gwałtowny spadek w dół. Rozwiązania, które serwuje autorka, są kompletnie oderwane od rzeczywistości. O ile wolność literacka ograniczona jest jedynie rozmiarem wyobraźni, tak jednak należy być konsekwentnym w tym, co się robi. Zastanowić się czy dzieło literackie jest powieścią kryminalną czy fantastyczną. Kryminał rządzi się swoimi prawami i mimo dość szerokiego spektrum jakie posiada, trzymać należy się pewnych ram. Nic sobie z tego nie robi Kaczanowska. Sposób w jaki rozwiązuje kolejne wątki jest irracjonalny, wręcz na granicy absurdu. Nie jest łatwo punktować nie zdradzając fabuły. Autorka zapomniała chyba w jakim kraju osadziła akcję książki. I, co za tym idzie, że to, co możliwe byłoby może w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, to u nas niekoniecznie. Mając do dyspozycji tak bogatą tematykę, okraszoną dobrym motywem legendy i zepsuć to, jest mistrzostwem świata. Kaczanowska za wszelką cenę starała się zaskoczyć czytelników i maksymalnie skomplikować całą intrygę. Niestety, książka zamiast na tym zyskać, to bardzo straciła. Włożenie do tej opowieści tak wielu tematów, po to, by w dalszej części rozwałkować je wszystkie nierealnymi rozwiązaniami, to największa zbrodnia jaką tutaj ujrzymy. To wielka szkoda, ponieważ ta historia naprawdę dobrze rokowała. Dysponując takim arsenałem, tak nośnym tematem, mając szereg możliwości, by z tej historii zrobić hit, Kaczanowska wszystko to skrzętnie zniszczyła. Brak pomysłu na rzetelne rozwiązywanie splotów fabularnych, nadmierna chęć wywołania efektu zaskoczenia i brak, nie boję się tego powiedzieć, talentu narracyjnego. Jako doświadczony i wymagający czytelnik nie jestem w stanie zaakceptować takiego poprowadzenia fabuły. Druga część książki przypomina jakiś miraż. Wprowadzenie mrowia postaci, skomplikowanych powiązań między nimi i brak elementarnych podstaw znajomości sztuki pisarskiej.
Czytelnicy mając do wyboru tak szeroki wybór lektur, jaki obecnie jest na rynku, powinni unikać sięgania po książki, które są źle napisane, a dodatkowo stanowią o braku poszanowaniu dla inteligencji czytelnika. Taką książką uraczyła nas Anna Kaczanowska. Myślę, że równie dobrze mogła do swojej powieści wprowadzić wątek lądowania kosmitów. Poza udaną pierwszą połową, drugą zaletą tej książki jest to, że jest bardzo krótka.