Przyznam szczerze, że zasiadając do lektury książki Waltera Tevisa nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nastawiałam się na dobry kawał literatury science-fiction, a dostałam powieść, która wykracza dalece poza te ramy, niezmiernie wciąga i fascynuje od pierwszych stron.
Thomas Jerome Newton jest kosmitą. Zjawia się na Ziemi, na którą przybył ze swojej rodzinnej planety, Antei, w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Chce się wzbogacić. Musi szybko zdobyć pokaźną sumę pieniędzy. I udaje mu się to. Ma pomysł, technologię i odwagę, by działać. Poza tym goni go czas. Na jego rodzinnej planecie nie ma wody, brakuje żywności, a toczące się przez długi czas wojny nuklearne sprawiły, że prawie wszyscy jej mieszkańcy zginęli. Newton trafia więc do Kentucky z misją ratunkową. Tyle, że po drodze coś się nie udaje i jego plany ulegają zmianie.
Człowiek, który spadł na ziemię to nie jest tylko książka science-fiction. Oczywiście główny wątek powieści łączy się w oczywisty sposób z tym gatunkiem, jednak Tevis zaserwował swoim czytelnikom o wiele więcej niż tylko dobrą powieść tego nurtu.
Ta książka to opowieść o ogromnej, niemożliwej do pokonania samotności. Tego rodzaju uczuciu, które pozostawia człowieka pustego w środku. To też powieść o dążeniu do spełnienia swoich pragnień w walce o wyższe dobro, nawet kosztem własnego poświęcenia. I o wszystkich implikacjach, jakie to dążenie z sobą niesie. To też książka o rozwoju techniki i nowinkach technicznych i technologicznych, które są obecne w naszym życiu w tak dużym zakresie, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ale Człowiek, który spadł na ziemię to też opowieść o powolnym staczaniu się w alkoholizm, o pochyłej drodze w stronę kieliszka, która początkowo jest jedynie przyjemną ekstrawagancją, a która w końcowym stadium jest przykrą koniecznością, definiującą niekiedy czyjąś całą egzystencję.
Pomimo tak wielu tematów, które porusza ta powieść, książkę Tevisa czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Nawet wówczas, gdy dojmujący smutek, który z niej płynie, zaczyna przytłaczać czytelnika. To jedna z tych powieści, która w pełni zasłużenie trafiła do kanonu gatunku. Ale nie oceniajcie jej tylko z perspektywy historii science-fiction. Ta powieść oferuje dużo więcej.