Historia zaczyna się od tego, że dziesięcioletnia dziewczynka o imieniu Manyō widzi na niebie latającego człowieka. Nie wie co to znaczy, czy to wizja, rzeczywistość, a może postradała zmysły. Jednak takich obrazów zaczyna widzieć więcej, odwiedzają ją duchy, a ręka sama wypisuje wróżby, mimo że Manyō jest analfabetką. „Odpada ci głowa i umierasz” – te prorocze słowa zapisuje na kartce podczas poznania swojego przyszłego męża, znanego potentata z rodu Akakuchibów, przyszłego spadkobiercę ogromnej posiadłości na wzgórzu. I to nie jest miłość jak z bajki, tylko małżeństwo z rozsądku, co wydawać się może w pierwszej chwili dziwne, zwłaszcza że Manyō jest sierotą, analfabetką, żyje w zupełnie innej, paralelnej rzeczywistości i jest przerażona, gdy dowiaduje się nagle, że Ziemia jest okrągła. Ale duchy, wierzenia i symbolika są w tej historii wyżej stawiane niż usytuowanie materialne i społeczne. A miłość wydaje się jakby w ogóle nie istniała. Czasami przybiera tylko postać latającego jednookiego mężczyzny.
I to jest ta ciekawa część Czerwonych dziewczyn Kazuki Sakuraby. Ta, od której nie można się oderwać, pełna mistycyzmu, dziwnych postaci… Niestety opowieść, która mogła być dobra i miała na to wszelkie zadatki, kończy się nieoczekiwanie w momencie, gdy Manyō ze swoją przyjaciółką Midori, zwaną Złota Rybką, zaczynają śpiewać Imagine, trzymając się za ręce i podskakując. „Imażin oool ze pipuuul!” I w komicznym rytmie „Pipuuul” kończy się część pierwsza i rozpoczyna akcja motorowo-buntownicza spod znaku mangi, której główną bohaterką jest Kemari, córka Manyō. Kemari należy do gangu i jest zbuntowana (autorka podkreśla wielokrotnie, że chodzi tu o bunt, tak aby czytelnik o tym nie zapomniał ani przez sekundę), a jest to taki bunt japońskich lolitek, które słodkie sukienki z motywem Hello Kitty zamieniają na czarne stroje i ćwieki. Nie mają jeszcze 15 lat, ale sieją postrach w mieście jeżdżąc na motorach i nosząc przy sobie noże. Ale nienawiść do otaczającej rzeczywistości w pewnym momencie mija i nadchodzi etap stabilizacji. Kemari zostaje zatem autorką mang i odnosi na tym polu ogromny sukces.
Czerwone dziewczyny to saga, której przypieczętowaniem jest opowieść Toko, wnuczki Manyō i córki Kemari. Jej zadaniem jest rozwikłanie tajemniczego morderstwa, którego ponoć dokonała jej babka. I w sumie na tym kończy się jej rola w tej powieści – Toko jest szarą myszką rodu Akakuchibów, bezbarwna, nosząca ciężar wyjątkowych kobiet swojej rodziny.
I jak już przebrnie się przez całą książkę, to pozostaje niesmak i rozczarowanie. Rozczarowanie, że ciekawa opowieść zamieniła się znienacka w kiepską historyjkę dla nastolatek, i niesmak, że Kazuki Sakuraba reklamowana jest jako „Murakami w spódnicy”. Jedyną osłodą mogłaby być herbatka buku buku, którą z taką chęcią popijają bohaterowie Sakuraby. To chyba jedyna rzecz o której myślę po przeczytaniu Czerwonych dziewczyn.