Czytanie książek towarzyszy mi od dawna, jest to dla mnie sposób na wyciszenie, refleksje i odpoczynek. Pewnego wieczoru, gdy sięgnęłam po książkę autora pod pseudonimem Thomas Geve wiedziałam, że szybko nie usnę.
To jedna z tych pozycji, która uderza w serce już w samym wprowadzeniu. Ogrom opisów prawdziwych historii, bez żadnej koloryzacji, przytoczenie rytmu dnia w obozie, wielkości racji żywieniowych czy tez powrót we wspomnieniach do ludzi, którzy bezinteresownie pomagali i takich, którzy za wszelka cenę walczyli wyłącznie o siebie. To wszystko wydaje się być niewiarygodne, a jednak miało miejsce… Dlatego tym bardziej cieszy fakt, że autor był na tyle zdeterminowany, by dać świadectwo prawdy i za pośrednictwem szczegółowych rysunków wraz ze świeżo spisanymi wspomnieniami zaraz po zakończeniu wojny, wprowadzić nas do życia w obozie.
Krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi, na którą przychodzi nam patrzeć, to przykre doświadczenie. Myślę jednak, że krzywda wyrządzona dziecku to podwójny ból. Thomas Geve był na tyle świadomym nastolatkiem, by wiedzieć, że jeśli prawda nie ujrzy światła dziennego, to w ten ogrom wyrządzonego zła świat mógłby nie uwierzyć.
Do tej pory nie miałam styczności z tego typu wspomnieniami, spisanymi za młodu, a wydanymi po wielu, wielu latach. Różnica w formie jest ogromna, w ilości przemyconych szczegółów również. To dobra książka, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że lepsza od wielu jej poprzedników w tej tematyce.