Fani i fanki (psychofanki też…) Daimona Freya łączcie się! W rozpaczy! Albowiem Bramy Światłości tom 3 to już ostatnia część cyklu o Aniele Zagłady.
Maja Lidia Kossakowska wie, co robi. Jest naprawdę dobrą pisarką, która jest w pełni świadoma tego, w jaki sposób zakończyć długą sagę, w której bardzo dużo się działo i w której naprawdę wysoko ustawiła poprzeczkę. I to jest największy plus tej powieści – jej zakończenie. Kossakowska świetnie poradziła sobie z zamknięciem całego cyklu. Udało jej się nie tylko utrzymać ten sam, fenomenalny i wysoki poziom książki (zarówno pod kątem świata przedstawionego, bohaterów, języka), ale też wybitnie opisała końcówkę wyprawy Daimona, do której przecież akcja zmierzała od pierwszej części. Nikt z czytelników pisarki i fanów sagi nie powinien poczuć się rozczarowany. A umówmy się, że wyzwanie miała nietęgie. Jednak udało jej się zawiązać akcję w sposób bardzo ciekawy, wciągający i wiarygodny.
Oczywiście każdy inny aspekt został równie świetnie potraktowany. Bohaterowie są bardzo wiarygodni, nie ma w nich za grosz sztuczności, niezależnie od tego, czy czytamy o Aniołach, Głębianach czy innych uczestnikach wyprawy, różnych nacji. Dzięki temu również dialogi pomiędzy bohaterami są tak udane. Gdy mają bawić, można rzeczywiście parsknąć śmiechem, a gdy któraś z postaci jest mocno zirytowana, rzuca konkretnym mięsem. Ta wiarygodność w języku, jakim posługują się bohaterowie książki, wpływa również na świetnie przedstawione interakcje między nimi, choć niekiedy różnią się od siebie praktycznie wszystkim.
Kossakowska jest też mistrzynią opisu. Zarówno tego dotyczącego miejsc, do których trafiają bohaterowie książki, jak i dziwnych, niekiedy bardzo osobliwych stworów, na które tam natrafiają. I żeby dać wam przedsmak tego, na co traficie podczas lektury, poniżej krótki cytat z mistrzyni Kossakowskiej:
„Zdumiewający niepies miał dużą, płaską głowę zbiegającą się przy pysku w ewidentne ostrze. Nos przypominał trójkątną nakładkę. Oczy, okrągłe i lśniące metalicznie, przywodziły na myśl dwa płaskie nity. Para uczu, maleńkich i zakręconych w ślimacznice, znajdowała się na czubku klinowatego łba i wyglądała zupełnie jak dwie śrubki z podkładkami. Reszta ciała miała jeszcze bardziej kuriozalny wygląd. Szyja tworzyła linię prostą z drewnianym tułowiem, wyprofilowanym niczym trzonek siekiery. Za ogon służyła pętla z rzemienia przybita gwoździem. Z boku korpusu wyrastały cztery chude psie łapy".
Bramy Światłości tom 3 to bardzo dobrze napisana książka, która świetnie zamyka i podsumowuje cały cykl. Zainteresowanie fabułą absolutnie nie słabnie, a czas spędzony na lekturze mija totalnie niepostrzerzenie. Oby Maja Lidia Kossakowska nie kazała nam długo czekać na swoje kolejne książki!