Na wzór Komornika można by rzec – 2018 rokiem Zahreda. Wyraźnie da się odczuć, że Michał Gołkowski nie próżnuje. Trzy wydane książki w tym roku, i według wczesnych zapowiedzi nadchodząca czwarta, jednak o czymś świadczą. Pierwszą kwestią i zarazem obawą, jaka nasuwa się przy tak obfitym planie wydawniczym - to czy jakość nadąża za ilością. Niemniej, do tej pory Gołkowskiemu udawało się utrzymywać, o ile nawet nie przebijać, poziomu kolejnych wydawanych pozycji. Czy drugi tom Siedmioksięgu Grzechu przyniesie w tym temacie coś nowego? Czy wręcz jeszcze bardziej ugruntuje pozycję Gołkowskiego jako pisarza, który gniotów spod swego pióra nie wypuszcza?
Bogowie Pustyni to drugi tom serii zatytułowanej Siedmioksiąg Grzechu, ukazującej się w podserii wydawniczej Polskie Fantasy, której jest już piątą odsłoną. Za wszystko odpowiada oczywiście Fabryka Słów. Warto nadmienić, że o ile Bogowie Pustyni nie kontynuują w bezpośredni sposób wątku ze Spiżowego Gniewu, to i tak znajomość pierwszej części jest wielce wskazana. Chociażby po to, by poznawać głównego bohatera tak, jak autor przykazał.
Tym razem Gołkowski zabiera nas w podróż w przeszłość. Akcja ulokowana jest znacznie wcześniej w stosunku do wydarzeń ze Spiżowego Gniewu. Zahred ląduje w krainie, którą spokojnie można opisać jako bardzo wczesny Egipt, jeszcze sprzed czasów dynastii. Całość zaczyna się mocnym przytupem. Inebu-Hedż, jedno z wielu miast-państw płonie w ogniu rebelii spowodowanej niedostatkiem żywności. A na jej czele stoi nie kto inny, jak właśnie Zahred wraz ze swoim przyjacielem-bratem Serneferu. Kiedy już kurz po walce na dobre opadł, a królewskie spichlerze zostały ogołocone do cna, pojawia się kolejny problem. Pozbawionym władcy miastem musi ktoś rządzić, by na nowo zaprowadzić ład i porządek. No i właśnie od tego momentu Bogowie Pustyni rozkręcają się na dobre...
Pierwsze, co rzuca się od razu w oczy, to nieco odmienna stylistyka względem poprzedniczki. Autor zdecydowanie postawił na nieco inny sposób bycia i osobowość protagonisty (lub też antagonisty, tu musicie odpowiedzieć sobie sami). Zahred ukazuje się nam jako postać dużo bardziej wyrafinowana, częściej uciekająca się do sprytu i przebiegłości niż topora, chociaż nie zabraknie też i tego drugiego. Nieco na dalszy plan zeszła także brutalność, która była wręcz wizytówką Spiżowego Gniewu. Tutaj jest to o wiele bardziej zbalansowane i zgrabnie wpasowuje się poszczególne elementy fabuły.
Ta niewielka zmiana odnośnie sposobu postępowania bohatera, zdecydowanie wpłynęła pozytywnie na całość. Po pierwszej książce nieco obawiałem się tego, że Zahred będzie zbyt “toporny” (udała mi się ta gra słów, co?), przez co szybko znuży i przestanie interesować czytelnika. Jak dobrze, że obawy te zostały prędko rozwiane. Zahred powoli odkrywa coraz to nowe pokłady charakteru, stopniowo nadające mu głębi i jeszcze bardziej zachęcające do śledzenia jego losów. Ciekawe czy Gołkowski ma jakiś konkretny plan jak poprowadzić ewolucję osobowości Zahreda na przestrzeni jego wielu żywotów. W końcu, kto wie, co się dzieje w głowie gościa, który nie może umrzeć od kilku czy kilkunastu wieków.
Powoli już kończąc wątek głównego bohatera, można jeszcze wspomnieć o wyraźnie zarysowanym celu, do którego dąży. Jest to ciekawa obserwacja, jeśli uświadomimy sobie, że każde jego działanie ma koniec końców doprowadzić do zamierzonego rezultatu. Pochwała należy się także za postacie drugoplanowe. Tym razem występuje ich dużo więcej, mają większe znaczenie, a także większą głębię. Każda jest na tyle dobra, że spokojnie sama mogłaby pociągnąć znaczny fragment książki.
Osobną kwestią, na którą również chciałbym zwrócić uwagę, są dialogi. Są po prostu rewelacyjnie napisane. Śmiałe, błyskotliwe i przemyślane – Gołkowski nie boi się eksperymentować z formą i odczuwam wrażenie, że w tym przypadku pisanie ich sprawiło mu mnóstwo frajdy.
Jedyne obawy jakie można mieć do przyszłości tej serii, to znudzenie formą. Motyw jednostki wybitnej, będącej niemal we wszystkim lepszej od przeciętnego śmiertelnika, może w końcu stanąć ością w gardle. Niemniej, jestem przekonany, że autor jakoś sobie z tym poradzi i zaserwuje nam przednią rozrywkę, jak to zresztą zawsze robi. Ewidentnie da się odczuć, że warsztat autora staje się lepszy z pozycji na pozycję. Na koniec jeszcze plusik ode mnie za świetne odniesienie do historii Egiptu, czyli nawiązania do imienia założyciela pierwszej dynastii. Koniecznie to sobie wygooglujcie, gdy dotrzecie na koniec książki.
Podsumowując, Gołkowski po raz kolejny dał świetny popis swojego kunsztu pisarskiego, serwując opasłe tomisko pełne akcji, brutalnych starć, walki o władzę, spisków i manipulacji. To, co było obecne w Spiżowym Gniewie, w Bogach Pustyni wyniósł na jeszcze wyższy poziom. Prawdziwa gratka dla fanów fantastyki lubujących się w klimatach historycznych. Nie pozostaje nic innego jak czytać i czekać na więcej, w myślach skandując sobie imię: Zahred!