Opętani czytaniem
  • Strona główna
  • Recenzje
  • Fragmenty
  • Konkursy
  • Nasi autorzy
  • Sklep
  • Kontakt

Bezludny raj, Ana Maria Matute, WAB 2011

05-09-2011 / / Kategoria Recenzje

Bezludny raj

Światło bezludnej ciemności


    Dzieciństwo w literaturze kojarzy się z czasem sielskim, bezgrzesznym i dobrym. Szczenięce lata bohaterki „Bezludnego raju” zdecydowanie różnią się jednak od tradycyjnie pojmowanego literackiego dzieciństwa. To książka pełna niepokoju, skargi, a jednocześnie mistycznego światła, ukazanego z taką mocą, na jaką stać tylko pisarkę z kraju hiszpańskiej pomarańczy słońca.

    Adri pojawia się w średniozamożnej rodzinie za późno, żeby być kochaną i za wcześnie, żeby rodzice mogli dojrzeć do odpowiedzialnej miłości. Zdają się nie nadążać za potrzebami dziewczynki, dla której ucieczką stają się przestrzeń teatru, literatury i światłocienia. Adri jest wychowywana przez kucharkę Isabel i Nianię Marię. Otaczają ją problemy dla niej niezrozumiałe i niemożliwe do rozwikłania. Jednak dzięki zwierzeniom dorosłych kobiet Adri nauczy się doskonale słuchać
i widzieć więcej niż dzieci w jej wieku.

    Wśród rówieśników postrzegana jest jako szkolne dziwadło: wiecznie odrębne, niebezpiecznie milczące i irytująco przenikliwe. Mimo że Adri przewyższa dojrzałością inne dzieci, jednocześnie nie chce stać się dorosła. W świecie Olbrzymów, jak ich określa, widzi za mało światła
i magii. Piekło to dorośli, bo pozostają głusi na stukot kopyt jednorożca na podłodze salonu, nie ma dla nich znaczenia przejrzysty blask poranka, zatracili też zdolność rozumienia tajemnego języka witrażowych lamp. Przyjacielem Adri staje się cisza: to w niej można usłyszeć to, co dla Olbrzymów jest zwykłym trzaskiem, a dla dziewczynki stanowi zagadkę poszeptów istnienia.

    Adri poznaje jednak chłopca z sąsiedztwa, Gawryłę, syna rosyjskiej baletnicy. Nareszcie znajdują się dwie pokrewne dusze jak dwie cząstki pomarańczy: oboje są inni niż ich rówieśnicy, kochają książki
i teatr, zanurzają się w sobie tylko znanym świecie wyobraźni, pełnej odblasków, niebezpiecznych przygód i tajemnych znaków. Ich relacja jest czysta i bezinteresowna, daleka od wojennych konfliktów
i bolesnego milczenia. Razem zaczynają odkrywać tajemnice zakurzonego strychu, w szalonym pędzie przemierzają poddasza, narażając świeżo upraną bieliznę na nieplanowany lot po spalonym słońcem podwórku. Nad błękitne niebo sielanki nadciągają jednak chmury. Hiszpania łapie krótkie oddechy przed wybuchem wojny domowej, a matce Adri coraz mniej podoba się znajomość jej córki z rosyjskim emigrantem.

    To przejmująca książka o dziecięcej samotności i wyobcowaniu, bólu rozłąki i utraty, a jednocześnie typowo ludzkiej tęsknocie za drugim człowiekiem, która nie słabnie nawet wtedy, kiedy nie mamy już siły śledzić świetlistych drgnień w magicznym języku. Nie bez znaczenia pozostaje to, że premiera książki w Polsce zbiega się z premierą filmu Guillermo del Toro „Nie bój się ciemności”. W filmach meksykańskiego reżysera symboliczną rolę odgrywają właśnie światło i ciemność, a ta nie zawsze jest synonimem zła. Mrok może być dobry, bo bez niego nie potrafilibyśmy docenić światła. Wojna nie przeraża tak bardzo, jak wyobcowanie i osamotnienie, na które ludzie skazują siebie nawzajem zupełnie bez powodu. Ciemność może być brakiem światła, ale i niezgodą na nie. Dorośli sami skazują siebie na wychłodzenie serca, zamykając się na dziecięcą ufność i czułość. A czasem tak niewiele potrzeba, żeby ożyły jednorożce: wystarczy ciepły pocałunek tuż nad grzywką albo nocna rozmowa przy zgaszonej lampie.

    „Bezludny raj” to wielkie oskarżenie dorosłych za bezmyślność i uczuciowe lenistwo, a jednocześnie dojrzała podróż do bezpowrotnie utraconego raju dzieciństwa. Wysoko ceniona w Hiszpanii Ana Maria Matute z wielkim wyczuciem dziecięcego świata, którego sama nie zatraciła, nie pozostawia jednak czytelnika z poczuciem zwątpienia. Właśnie między błyskiem a ciemnością kryją się najważniejsze dla nas gesty, których nie zapominamy do końca naszych dni. Jeśli kogoś pokochamy miłością czystą
i bezgraniczną, nawet mgliste wspomnienie tej relacji ogrzeje nas w najzimniejszy wieczór naszego życia.

    To książka gorzka i bolesna, ale proza Matute mimo wszystko napełnia nas wiarą w ludzkie dobro
i jednorożce. W książce pachną smażone czereśnie i świeżo upieczony chleb, kuszą słodkie zapasy w spiżarni, wracają do nas wspomnienia cudów magicznej latarni. Wzruszająca historia Adri i Gawryły napełnia nas przekonaniem, że przyjaźń zawarta w dzieciństwie to jedyne, co nie umiera wcześniej niż my.

 

„Cisza była i jest do dziś jednym z moich najukochańszych przyjaciół” 30

 

„Teraz przyszła zima, a zima nie wybacza, wydobywa na zewnątrz tak samo pnie proste, jak
i pokręcone. Taka jest zima: (…) jak ludzie w ostatnim okresie życia”.

 

„Był to ten sam, albo podobny, język, który przesyłały sobie wzajemnie szklane lampy nocą, mowa uczyniona z rozbłysków komunikujących się ze sobą kiściami światła. Znałam ten język wyuczony podczas moich nocnych wypraw do salonu, kiedy żeglowałam papierową łódeczką z gazety.” 59

 

„Być może dzieciństwo jest dłuższe niż życie” 59

 

„Po raz pierwszy w życiu zapragnęłam wejść we własne oczy. Niemal nieustannie były pełne zdumienia, odkryć.” 60

 

„Nigdy nie przyszło mi do głowy, że nieobecność może zajmować tyle miejsca, znacznie więcej niż obecność”. 66

 

„I wtedy zrozumiałam, że są dwa rodzaje samotności: Dobra i Zła. Zła jest brakiem ciepła, pieszczoty, lekkiego pocałunku ponad grzywką; Dobra jest brakiem wtrącania się, wymagań oraz pytań, które przekraczają moją zdolność rozumienia.” 76

 

„Ciemność emanowała swoim własnym światłem, światłem zupełnie nieznanym: światłem ciemności, które później, przez lata, kilka razy zdarzyło mi się odzyskać.” 77

 

„Było to dla mnie wielkie zaskoczenie: są na świecie ludzie, którzy nie potrafią czytać! Jakże oni muszą czuć się nieszczęśliwi!” 85

 

„Bo w owym okresie potrafiłam czytać niewypowiedziane słowa, tak samo jak – błysk za błyskiem, szkiełko za szkiełkiem – nauczyłam się czytać słowa światła z lamp, które nianie nazywały pająkami.” 98

 

„Potem mama położyła mi rękę na czole. Nie zapomniałam jej zapachu, chyba nigdy go nie zapomnę. Nawet samo słowo „mama” przynosi go ze sobą w wiele lat po jej śmierci. Trwa dłużej niż trwało jej życie.” 137

 

„Tego popołudnia miałam jasność, dlaczego i po co chcę zobaczyć siebie odbitą w Księżycu” 149

 

„Powróciło coś, co wyśniłam albo przeżyłam w minionych czasach: poznaliśmy się wcześniej – a może mieliśmy się poznać w czasie, który jeszcze nie nadszedł. Jednak wydarzyło się to w realnej teraźniejszości, prawie tak okrutnej jak światło południa, które czasem aż boli.” 156

 

„Zawsze zachwycał mnie świat barw, a złote rzęsy i nigdy wcześniej niewidziany intensywny błękit oczu wprawiał mnie w absolutne zdumienie. Nie wiedząc dobrze, dlaczego, przypomniałam sobie skąpany w słońcu wieczór sprzed lat, kiedy Niania Maria zabrała kanapki i robótkę i poszłyśmy do parku, gdzie nie było już nikogo albo prawie nikogo. Nad naszymi głowami krążyły dwa niewielkie skrzydlate stworzonka. Wyglądały, jakby były zrobione ze złota i chciałam jedno pochwycić.” 159

 

„Muzyka w tajemniczy sposób spowijała wszystko, co robiliśmy albo mówiliśmy. To wtedy przeczułam, że wszystkie nasze ruchy i uczucia magiczne składały się w jakąś symfonię. Gdy po upływie lat rozpoznajemy potem urywki takiej symfonii, rodzi się z tego tęsknota albo wspomnienie.” 194

 

„Będąc dzieckiem, takie rzeczy wie się, nie wiedząc o tym, że się je wie.” 213

 

„To nieprawdopodobne, jak łatwo można rozpoznać czyjeś kroki pośród milionów kroków, na które czekasz.” 251

 

„Muzyka docierała do mnie przez oczy (…) i brała mnie w posiadanie. Oddychałam nią, czułam, jak przebiega jeszcze nieznanymi torami w moim wnętrzu. Kreśliłam ją w sobie.” 252

 

„Mówiłam mu, że pozbyłam się strachu i że na niego czekam, bo poza nim nie ma nic, co by mnie dotyczyło. Byłam jak wyspa, już nic nie mogło wyrwać mnie z tego, co było naszym światłem.” 360

 

„Odchodzimy, bo rośniemy, i już nigdy, przenigdy nie wracamy. Ale ja jestem pewien, że wróce po ciebie, bo ty i ja jesteśmy inni.” 274

 

„Mówił tak, jakby sam był czasem.” 274

 

„Docierał do mnie tylko zapach wypieczonego chleba, kanapek i utraconego dzieciństwa.” 338

 

„Cisza potrafi być najbardziej okrutnym objawieniem.” 339

 

„Nikt mi nic nie powiedział, na pewno nie wiedzieli, co jak powiedzieć. Ale krzyczały to złote pyłki popychane wiatrem i niesione, niesione poza tarasy i balkony, i gałęzie drzew klasztoru. Pamiętam siebie spowitą mglistą poświatą, drżącą jak słaby płomień świecy podczas burzy.” 340

 

„Miałam wrażenie, że mieszkanie jak człowiek budzi się ze snu. Nagle zdałam sobie sprawę, że otworzyłam drzwi do nieobecności, wlekącej swe cienie po ścianach, zanim zniknęły; ulotne, niemal przezroczyste.” 354

 

Kasia Woźniak


Konkursy

Konkurs z Wydawnictwem Initium i Book Edit
Konkurs z Wydawnictwem Initium i Book Edit
Czas trwania: 05-11-2025 - 12-11-2025

Ostatnie recenzje

Bezlitosne światło  - Sophie Clark
Bezlitosne światło. Sophie Clark. Jaguar 2025

Bezlitosne światło - Sophie Clark

Zabiłaś mnie pierwsza  - John Marrs
Zabiłaś mnie pierwsza. John Marrs. Czwarta Strona 2025

Zabiłaś mnie pierwsza - John Marrs

Potęga mitu -
Potęga mitu. Joseph Campbell. Znak 2025

Potęga mitu -

Pamiętnik mojej siostry - Loreth Anne White
Pamiętnik mojej siostry. Loreth Anne White . Mando 2025

Pamiętnik mojej siostry - Loreth Anne White

Jak się bronić przed manipulacją - Jean-Charles Bouchoux
Jak się bronić przed manipulacją. Jean-Charles Bouchoux. Wydawnictwo RM 2025

Jak się bronić przed manipulacją - Jean-Charles Bouchoux

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Opętani czytaniem
  • Facebook
  • Youtube
  • Twitter
  • Strona główna
  • Recenzje
  • Fragmenty
  • Kontakt
  • Informacja o cookies
Copyright ©2025 opetaniczytaniem.pl.