Ostatnie tomy książkowych cyklów wiążą się z wielkimi oczekiwaniami oraz emocjami. Często wrażenie, jakie wywrze na nas finał historii, rzutuje na całokształt i może diametralnie zmienić opinię czytelnika. Na Bestie z brązu czekałam prawie rok i nareszcie poznałam zakończenie opowieści Sevérina i jego przyjaciół.
Zdrada Sevérina była dla jego towarzyszy prawdziwym nożem wbitym w plecy. Mając tylko siebie, garść wskazówek oraz ograniczoną ilość dni, Zofia, Enrique, Hypnos i Laila wyruszają do Wenecji, kontynuując swoją misję. Tymczasem Sevérin musi mierzyć się z kaprysami patriarchy Upadłego Domu, próbując poznać lokalizację wejścia do starożytnej świątyni, gdzie będzie mógł zagrać na Bożej lirze i zrealizować swoje marzenia. Drużyna będzie musiała zbadać cmentarz na wyspie, wziąć udział w tajemniczym balu maskowym, zmierzyć się z niebezpieczną pieśnią o nadnaturalnym pochodzeniu, a na sam koniec wspiąć się po schodach świątyni i sięgnąć po boską moc…
Bestie z brązu mogę bez wahania nazwać przyzwoitym zakończeniem trylogii Pozłacanych wilków. Autorka nie żałowała całego arsenału zagadek, legend, mitów, historycznych ciekawostek oraz zwrotów akcji, a to wszystko spisane kunsztownym piórem, z którego Roshani Chokshi może być naprawdę dumna. Nikt nie pisze tak, jak ona, co czyni jej styl prawdziwie unikatowym.
Jeśli chodzi jednak o moje osobiste odczucia to Bestie z brązu nie będą moją ulubioną częścią, ponieważ tą nadal pozostają Srebrzyste węże. O ile w Pozłacanych wilkach średnio zaprzyjaźniłam się z bohaterami, tak w drugim tomie pokochałam Sevérina i jego drużynę. W Bestiach z brązu musiałam się z nimi pożegnać, co uczyniłam z ciarkami na całym ciele, które pojawiły się podczas czytania ostatnich stron. Zakończenie jest słodkie, a zarazem gorzkie, ale pozostawia czytelnika z lekkim uśmiechem na ustach, a może nawet z łezką wzruszenia kręcącą się w oku...
Myślę, że najbardziej dyskusyjnym elementem w całej trylogii jest jej główny bohater. Sevérin ma swoich fanów i antyfanów. Zdecydowanie jest to postać, która się zmienia z tomu na tom, ale ta przemiana nie każdemu się spodoba. Ja go lubię: ma swój urok osobisty, specyficzne poczucie humoru oraz styl bycia. Sevérin zyskuje jednak w moich oczach w duecie z Lailą. Ta para skradła moje serce od początku i kibicowałam im do samego końca historii.
Cała trylogia Pozłacanych wilków zdobyła moją sympatię i to nie małą. Aż szkoda, że to już tyle i nie doczekamy się kolejnych tomów. Z drugiej strony jednak Roshani Chokshi zakończyła swoją historię w idealnym dla niej punkcie oraz w sposób, jaki jest jednym z moich ulubionych zakończeń. Nie zdradzę, o co chodzi, bo zepsułabym tym wszystkim przyjemność z lektury, ale myślę, że nie tylko mi taki finał się spodoba.
Teraz, kiedy możecie przeczytać całą trylogię, nie zwlekajcie z tą decyzją i zapoznajcie się z Sevérinem, Lailą, Zofią, Enrique i Hypnosem. Wspaniały świat z końcówki XIX wieku, pełen magii formowania, skomplikowanych zagadek i mrożących krew w żyłach przygód tylko na was czeka.