Berło światła to jest książka, która nie powinna była mi się spodobać, bo ja nie jestem typem czytelnika, do którego jest skierowana. Marah Woolf napisała tę powieść dla młodszego, nieco może jeszcze naiwnego odbiorcy. A mimo to, całkiem nieźle się bawiłam podczas lektury.
Nefertati ma dwadzieścia cztery lata i bardzo nietypową pracę. Zajmuje się odzyskiwaniem skradzionych obiektów sztuki, niekiedy bardzo rzadkich. Jest dobra w tym, co robi, między innymi dzięki temu, że blisko współpracuje ze swoim bratem, Malachim. Tyle, że jest to współpraca na odległość. Bowiem o ile ona podróżuje po całym świecie, w zależności od zlecenia, on, z powodu choroby, jest przykuty do łóżka. Pewnego razu dziewczyna dostaje zlecenie, które może się okazać najtrudniejszym i najbardziej wymagającym ze wszystkich. Kontaktuje się z nią sam Azrael, Anioł Śmierci, by odnalazła berło światła, pochodzące z Atlantydy.
To, co sprawia, że całość czyta się szybko i dość przyjemnie jest przede wszystkim to, że Woolf umiejętnie wplata wątki i motywy pochodzące z historii i mitologii starożytnego Egiptu do narracji. Robi to również wiarygodnie, przez co na przykład fragmenty, w których główna bohaterka rozmawia z Horusem czy Setem, nie wydają się dziwaczne czy, jakkolwiek to brzmi, nierealne. Pisarka bardzo dobrze rozłożyła proporcje pomiędzy tym, co współczesne a tym, co starożytne.
Jednym z najmocniejszych aspektów Berła światła, najlepiej opisanych, jest postać głównej bohaterki. Nefertati jest silna, przebojowa, zna swoją wartość i jest odważna. Potrafi walczyć o swoje, ale nie jest przy tym męcząco uparta. Jednocześnie zachowuje się czasami jak na dwudziestoczterolatkę przystało, bywa naiwna czy łatwowierna. Jednak to nie przeszkadza, ponieważ dzięki takim reakcjom jest bardziej wiarygodna. Pozostali bohaterowie również zostali skonstruowani w ciekawy i udany sposób, razem tworzą dość dziwaczną, ale też barwną i ciekawą grupę. Jedynym niechlubnym wyjątkiem jest Azrael. W zamierzeniu miał był mocnym, przerażającym, nieobliczalnym aniołem. Tymczasem jest naiwny do bólu, dość głupawy, nie potrafi kontrolować emocji, a Nefertiti w każdej dyskusji zjada go od razu. Ze względu na to, ich relacja bardzo straciła. A szkoda, bo gdyby obydwoje mieli mocne charaktery, ich starcie mogłoby być bardzo ciekawe.
Muszę się też przyczepić do edycji tekstu, bo literówki pojawiają się w kilku miejscach i są dość oczywiste – Kimmmy zamiast Kimmy albo pakuję ej zamiast pakuje je.
Berło światła jest pierwszym tomem trylogii, kończy się bardzo dobrym cliff hangerem. Mam nadzieję, że w kolejnych dwóch tomach Marach Woolf „naprawiła” te aspekty książki, które w pierwszej części nie były najlepiej dopracowane i że pojawią się wkrótce w Polsce, byśmy mogli to sprawdzić.