Książki dla dzieci powinny być łatwe w odbiorze, mądre, ale nieprzesadnie moralizatorskie. Napisane prostym, lecz niebanalnym piórem i tak wciągające od pierwszych stron, że nie zanudzą ani dziecka, ani rodzica. Taką literaturę dziecięcą pisze Marta Kisiel, a jej zbiór opowiadań Bazyl i Licho to idealny tego przykład.
Czort Bazyl oraz anioł stróż Licho ponownie zapraszają w swoje progi, zarówno najmłodszych, jak i najstarszych miłośników przygód bohaterów znanych z Dożywocia i Oczu urocznych. Razem z Lichem wyprawimy pierwsze w jego życiu Święta Bożego Narodzenia, z Bazylem zmierzymy się z powagą jesiennego kataru, od którego niby się nie umiera, ale to nadal nic pewnego. A poza anielsko-czortowskim duetem zapoznamy wiele, intrygujących stworzeń oraz duchów z mitologii słowiańskiej, które urozmaicają codzienne, domowe życie, sieją nudę, sprowadzają na manowce i gilgoczą, oj jak gilgoczą…
Dla mnie czytanie kolejnych przygód Bazyla oraz Licha jest jedną z największych literackich przyjemności. Anioła z uczuleniem na własne pierze oraz czorta grającego na cymbałkach pokochałam od pierwszych stron, a każda kolejna książka z ich udziałem udowadnia mi samej, że uwielbienie do nich nie maleje, wręcz przeciwnie. Choć wszystkie książki Marty Kisiel darzę ogromną sympatią, to te, w których pojawiają się Bazyl i Licho, są mi najbliższe.
Na zbiór Bazyl i Licho składa się osiem opowiadań, krótkich, ale bogatych w treść, żarty, duchy oraz słodycze. Nie brakuje w nich również morału oraz życiowych prawd, które pani Kisiel wplata między kubki z kakałkiem oraz torebkę z krówkami. Osobiście nie wyobrażam sobie, żebym własnym dzieciom odmówiła przyjemności czytania przygód Bazyla i Licha. Jeśli ja bawię się na nich tak dobrze, a dawno przekroczyłam dwudziestkę, to najmłodsi muszą mieć prawdziwy ubaw.
Bazyl i Licho Marty Kisiel to kolejna udana książka z gatunku literatury dziecięcej. Prosimy o więcej!