Do nowej powieści Kinga podszedłem z dużą dozą otwartości, bo jestem ogromnym fanem fantasy, które wypuścił na przestrzeni lat król grozy. Niemniej na przestrzeni tych 700 stron Baśniowej opowieści przeszedłem przez kilka stanów – od euforii po totalne rozczarowanie.
Książka jest bardzo nierówna i nie ukrywam, że w dużej mierze – niemal przez ¾ trwania akcji – nie byłem pewien dokąd zmierza cała fabuła. Czułem się jakbym czytał kilka różnych powieści połączonych naprędce w jedną. Pierwsze 200 stron, które opisuje losy głównego bohatera, Charliego, to prawdziwe złoto. Czuć tutaj ducha typowego Kinga-gawędziarza obserwującego wnikliwym okiem małe społeczności. Jest to naprawdę klasa sama w sobie, przywodząca na myśl najlepsze publikacje Stephena Kinga w tym gatunku, takie jak Dallas '63 czy też znakomite momenty w Pod Kopułą.
Pierwszy zgrzyt pojawia się, gdy główny bohater dostaje się do magicznego świata. Uniwersum wykreowane przez Kinga wydaje mi się zbyt proste i naiwne, aby w nie uwierzyć bez kwestionowania; dodatkowo powala ogromna liczba nawiązań popkulturowych do Lovecrafta, baśni braci Grimm, czy też do Igrzysk Śmierci. Ponadto, problemem w moim odczuciu są też bohaterowie poboczni. W pewnym momencie nawarstwia się ich ogromna liczba i tak naprawdę żadne z nich zupełnie nas nie obchodzi, co mocno mnie zdziwiło, bo zwykle w powieściach Kinga każdy z bohaterów, nawet pobocznych, był nakreślony na tyle dobrze, że mogliśmy przynajmniej udawać, że nas choć odrobinę interesuje.
Istotną kwestią jest też pewna epizodyczność tej powieści. Bohaterowie, zupełnie jak w bajkach dla dzieci, "odbębniają" jedną przygodę po drugiej – czasem ich droga w żadne sposób nie jest usankcjonowana fabularnie, a nam przychodzi jedynie zaakceptować to, co się dzieje, tłumacząc sobie, że to powieść fantasy.
Książka jest momentami dosyć brutalna i zastanowiło mnie w trakcie czytania, do kogo jest właściwie kierowana. Wydawało mi się, że jest zbyt brutalna dla dzieci, a jednocześnie zbyt infantylna dla dorosłych. Być może po prostu należy uznać, że powieść pasuje idealnie dla grupy young adult? Podobne odczucia budziła we mnie już inna pozycja Kinga – Talizman. Baśniowa opowieść jest do niej bardzo podobna, więc jeśli zna się Talizman, można mniej więcej wiedzieć czego się spodziewać.
Mimo tego całego "sapania" z mojej strony, bawiłem się w trakcie czytania dosyć dobrze. Czas spędzony na czytaniu tych 700 stron minął jak za dotknięciem magicznej różdżki. I w sumie hej, nie wszystko w tej książce musi mieć sens i składać się w całość – to fantasy i może być ciut absurdalnie i nie do końca logicznie. Nikt też przecież nie obiecywał na okładce, że będzie to epicka saga fantasy na miarę klasyków gatunku.