Baśnie Czterech Królestw to pozornie niewielka książka, która na pierwszy rzut oka przyciąga pięknie ilustrowaną okładką. Ilustracje Agnieszki Błachuty to duży atut tej pozycji. Od początku do końca książki towarzyszyła mi jednak myśl, że bardzo żałuję, iż te w jej wnętrzu również nie są kolorowe.
Baśnie wpasowują się w konwencję gatunku: odnajdziemy w niej królów, księżniczki i książęta, miłość, przyjaźń i zdradę. To 10 historii połączonych losami sąsiadujących ze sobą królestw.
Historia zaczyna się mocnym akcentem klątwy kruka i początkowo miałam wrażenie, że pozostałe baśnie jakoś mocniej będą nawiązywały do tego elementu. Dalsze opowiadania mają zdecydowanie ułagodzony charakter, dlatego mogą spodobać się nawet najmłodszym czytelnikom.
Czterech przyjaciół, pod wpływem klątwy, staje się wrogami i toczy krwawą wojnę, a kiedy się kończy, to każdy z nich udaje się w swoją stronę i tak oto powstają Cztery Królestwa. Kolejne historie mówią nam o tym, co dzieje się w każdym z nowych państw i jakie przygody spotykają dzielnych królewiczów i mądre królewny. Ich losy w końcu się splatają, ale zanim to nastąpi czytelnik zostanie wciągnięty w świat baśni i magii. Jest w książce sporo wątków mówiących o szacunku dla zwierząt i przyrody, co też jest moim zdaniem sporym atutem Baśni Czterech Królestw.
To, czego mi trochę brakuje, to rozbudowania niektórych wątków. Motyw przepowiedni na początku wybrzmiewa mocno, natomiast później jedynie tli się w tej historii, wracając w ostatnich akordach, a szkoda. Moim zdaniem można go było rozwinąć, a wtedy już i tak ciekawa historia, stałaby się bardziej wyraźna, spójna i może odrobinę bardziej dramatyczna.
Polecam młodym czytelnikom, bo jestem pewna, że dobrych baśni nigdy za wiele, a mądrzy władcy kochający zwierzęta są tym, czego świat bardzo potrzebuje.