Jakiś czas temu zachciało mi się przeczytać nieco lżejszą, może wymagającą nieco mniej uwagi fantastykę. Trafiło na Baśń o złamanym sercu autorstwa Stephanie Garber, ponieważ na tym, co wydaje Poradnia K do tej pory się nie zawiodłam. Okazało się jednak, że w przypadku tej pozycji, nie dostałam lekkiej i przyjemnej historii, a chaotyczną, nielogiczną opowiastkę, którą czyta się szybko, ale która męczy.
Evangelina Fox, nastolatka zakochana z wzajemnością w Lucasie, wierzy w prawdziwą miłość. Gdy jednak okazuje się, że jej wybranek postanowił poślubić Marisol, jej przyrodnią siostrę, dziewczyna desperacko próbuje go przy sobie utrzymać. Zdeterminowana, by odzyskać ukochanego, zawiera pakt z Jacksem, jednym z szesnastu Mojrów, tak zwanym Księciem Serc. On sprawi, że do ślubu Lucasa i Marisol nie dojdzie, a ona zrobi to, o co on poprosi ją w zamian. Oczywiście po drodze sprawy się mocno komplikują.
Właściwie jedynym plusem Baśni o złamanym sercu jest to, że rozdziały tej książki są krótkie, a całość czyta się szybko. Reszta to, niestety, całkowite pomieszanie z poplątaniem.
Zacznijmy od tego, że Evangeliny właściwie nie da się polubić, bo jej naiwność poraża już od pierwszych stron. I oczywiście można tłumaczyć jej zachowanie czy sposób myślenia wiekiem, jednak przez cały tom ta dziewczyna się właściwie niczego nie uczy. Wszystko trzeba jej tłumaczyć, wystarczy ją zagadać, by wyzbyła się wątpliwości, które jeszcze chwilę temu miała. Jest jakby rzucana między lokalizacjami i różnymi bohaterami jak szmaciana laleczka – bierna, sztywna, ciągle taka sama. Teoretycznie jest najważniejsza w tej historii, ale jakby zastąpić ją jakąkolwiek inną nastolatką, efekt byłby taki sam, bo ona nie ma żadnego wpływu na to, co się z nią dzieje. Z innymi postaciami jest podobny problem. Każda z nich ma jakąś konkretną cechę, która ją wyróżnia, i to właściwie tyle. Gorzej robi się, gdy nawet ta cecha jest nie do końca wiarygodna, jak w przypadku Jacksa. Z założenia miał być, zdaje się, tajemniczy i groźny, jednak im dalej w lekturę, tym bardziej groteskowy się wydaje.
Problematyczne jest również to, że Garber się w tej książce bardzo spieszy. Kilka wątków zasługuje na więcej przestrzeni w powieści, tymczasem bardzo często jest tak, że coś lub ktoś się pojawia i za chwilę znika, pozostawiając duży niedosyt. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że pisarka planuje kolejne tomy tej historii, ale wyłożenie tak wielu różnych motywów na raz, opisując każdy z nich „po łebkach” jest męczące dla czytelnika. Szkoda, bo mogła z tego wyjść naprawdę ciekawa powieść, z dość złożoną mitologią, niezależnie od tego, że miała być skierowania do nieco młodszego odbiorcy.
Stephanie Garber wykorzystuje w swojej książce zabieg, który obecnie bardzo dobrze się sprzedaje, a mianowicie, na wzór Julii Quinn, autorki sagi o Bridgertonach, wtrąca co jakiś czas w opowieść artykuły prasowe, które są źródłem najnowszych ploteczek. Evangelina oczywiście też jest główną bohaterką kilku tych publikacji. I o ile korzystanie z zabiegów znanych z innych lektur nie jest niczym nagannym, to jednak w przypadku tej książki, na lepsze wyszłoby całości, gdyby zrezygnować z tych wstawek, które niewiele wnoszą, a skupić się na rozbudowaniu charakteru postaci, sytuacji, wątków etc.
Baśń o złamanym sercu to nieuporządkowana i nielogiczna historia, a jej lektura męczy. Szkoda, ale jeśli będziecie mieli do wyboru tę powieść lub jakąś inną, sugerowałabym tę drugą opcję.