Ballada o lutniku to wspaniała, ciepła, niezwykle wzruszająca powieść, którą czyta się szybko, ale do której chce się wracać, bo oferuje tak wiele.
Czech Georg Josif Henig jest lutnikiem. Poznajemy go oczami młodego chłopca, Wiktora, który trafia do pracowni mężczyzny w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, w Bułgarii. Zaprowadza go tam ojciec, muzyk, ponieważ malec potrzebuje skrzypiec o specyficznym rozmiarze – ósemek. Henig przygotowuje dla malca instrument, a przy okazji, staje się przyjacielem całej rodziny.
Powieść Wiktora Paskowa to historia o dorastaniu i dojrzewaniu. Relacja młodego chłopca ze starcem, ekspertem w swojej dziedzinie, mądrym, doświadczonym i wyrozumiałym, została opisana we wspaniały, wiarygodny i delikatny sposób. Młody Wiktor, dzięki Georgowi, staje się wrażliwszy i mądrzejszy, a stary Czech choć na chwilę przestaje być samotny. Paskow wyśmienicie pokazał, że przywiązanie, miłość i troska o drugiego człowieka mają wiele wymiarów i że często wychodzą poza relacje typowo rodzinne. Narracja prowadzona z perspektywy dojrzałego już Wiktora staje się niemalże hołdem złożonym Georgowi, który niejako zdefiniował osobowość dziecka i sprawił, że dorosły mężczyzna po wielu latach z rozrzewnieniem, uczuciem i smutkiem wspomina swojego mentora i przyjaciela.
Ballada o lutniku jest też opowieścią o miłości do wykonywanego zawodu, niezależnie od tego, czy mówimy tu o przywiązaniu do muzyki, czy do rzemiosła. Henig słucha drewna, z którego wyrabia skrzypce, szanuje jego historię, pieczołowicie przygotowuje swoje stanowisko pracy, a każdej aktywności związanej ze stworzeniem nowego instrumentu oddaje się z zapałem, ale i skupieniem. Te wartości, niemal przez osmozę, moszczą się również w osobowości chłopca.
Paskow pisze jednak nie tylko o przywiązaniu i miłości. W tej książce mnóstwo miejsca poświęcone jest również biedzie – dojmującej, wszechobecnej, sprawiającej, że ludzie zapominają o honorze i sprawiedliwości, że popadają w nałogi lub szaleństwo. Są wśród nich również tacy, którzy moralności wyzbyli się dawno i są w stanie zrobić wiele, by skrzywdzić (niekiedy bez powodu) innych, byleby tylko na chwilę zapomnieć o własnym bólu. Lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku to też czasy politycznych i ustrojowych absurdów, co w połączeniu z trudnymi warunkami, w jakich żyją bohaterowie powieści, daje upiorną, trudną do zrozumienia i zniesienia mieszankę.
Jednak, pomimo trudów, biedy i kłopotów, w tej historii wygrywają dobro i miłość. Chyba najlepiej to, czym tak naprawdę jest ta powieść, opisuje jej tłumaczka, Mariola Mikołajczak (a sam tekst przetłumaczony jest w sposób wspaniały, niemal wybitny!), która pisze, że Ballada o lutniku „jest moralitetem, który jest wolny od moralizowania, powieścią historyczną bez opisu wielkich wydarzeń, trzyma w napięciu, choć nie jest książką sensacyjną, wzrusza, mimo że nie ma w niej romantyzmu. Mimo niewielkich rozmiarów jest książką bardzo ważną.”
I to jest to najprawdziwsza z prawd.