Idąc za ciosem i wciąż mając w pamięci wydarzenia z poprzednich części, postanowiłam niezwłocznie zaznajomić się z trzecią i ostatnią z nich. Jej flagowymi bohaterami są dziennikarka Larysa Luboń i komisarz Bruno Wilczyński. Czym zaskoczył mnie finał tej trylogii?
Gdy znika koleżanka z pracy Bruna, a jej partnerem okazuje się tropiony przez niego psychopata, komisarz już wie, że wydarzyło się coś naprawdę złego. Zwłaszcza, że Lewicki uknuł misterny plan, by winą za jej zniknięcie obarczyć właśnie Wilczyńskiego.
Dawny szef i przyjaciel Larysy daje jej sygnał, że żyje, choć oficjalnie uznawany jest za zmarłego. Tylko dlaczego Wiśniewski się ukrywa? Kobieta w dalszym ciągu nie ustaje w staraniach, by pogrążyć Roberta Hellera, który płaci studentkom za bardzo brutalny seks i odkrywa, że cały klan Hellerów, ma diabła za skórą. Obaj mężczyźni: Heller i Lewicki, działają nadzwyczaj ostrożnie, niemal w białych rękawiczkach. Czy spotka ich zasłużona kara?
"Czy niektórzy ludzie rodzą się obarczeni genem zła, czy to okoliczności czynią ich potworami?".