Kontynuacje mogą zostać okrzyknięte mianem lepszej od pierwszej części lub kompletną porażką, dotkniętą klątwą „drugiego tomu”. Nie przypuszczałam, że Phil Stamper rozszerzy Golden Boys o drugą część, czyli Afterglow. Osiągnął sukces czy poniósł porażkę?
Heath, Reese, Sal oraz Gabriel powracają na ostatni rok nauki po swoich pierwszych, spędzonych osobno, wakacjach. Przyjaciele zmienili się przez ten czas i są gotowi pokazać swoje nowe oblicza nie tylko na szkolnych korytarzach, ale również rodzinie i wystawić się na opinię Gracemont, dość konserwatywnego miasteczka w stanie Ohio. Każdy z nich ma swoje marzenia, plany oraz cele, a myśl, że po skończeniu szkoły ścieżki niektórych z nich mogą rozstać się na dobre, jest coraz bardziej prawdopodobna, a tym samym przerażająca.
Golden Boys nie było złą książką, ale nie porwała mnie. W przypadku Afterglow moje odczucia są podobne, ale odrobinę cieplejsze i mam wrażenie, że dopiero w tym tomie lepiej poczułam i bardziej zrozumiałam bohaterów. W pierwszej części wybijały się głównie problemy natury miłosnej i zmagań psychicznych niektórych postaci, w Afterglow natomiast mamy do czynienia z rozterkami odnośnie przyszłości oraz niepewności dotyczącej utrzymania relacji, nie tylko romantycznej, ale całej przyjaźni spajającej czterech queerowych chłopaków.
Nie umiałabym wskazać po lekturze Golden Boys, którego bohatera polubiłam najbardziej, ponieważ – mimo zauważalnych różnic w kreacji postaci – zlewali mi się oni w jeden wzór. W tym tomie na pierwszy plan, w mojej opinii, wysunął się Heath, którego kontuzja sportowa może przekreślić jedyny, życiowy plan, oraz Sal, postanawiający nie iść na studia, a działać politycznie w lokalnej społeczności. Z tą dwójką zżyłam się najbardziej i im kibicowałam. Gabriel i Reese byli przyjemni, ale nijacy, choć fani drag queen mogą się ze mną nie zgodzić.
Afterglow nie zostało w moim odczuciu dotknięte „klątwą drugiego tomu”, ale to też nie jest rewelacyjna i zmiatająca z nóg kontynuacja. Sama dylogia została napisana lekkim, młodzieżowym stylem i do tej grupy pewnie trafi najbardziej.