Przy każdej kolejnej części z serii o mecenas Joannie Chyłce myślę, że to nie jest możliwe, żeby napisać tyle historii o jednej postaci i nie stracić dobrego flow. A jednak jest! Remigiusz Mróz po raz trzynasty nie traci formy. Nie ukrywam, że późno poznałam tę serię i stało się to za sprawą pierwszego sezonu serialu, który został nakręcony na podstawie drugiego tomu sagi. Szybko okazało się, że książka bije na głowę swoją ekranizację i do serialu już nie powróciłam. Całe trzynaście tomów łyknęłam w niecałe sześć tygodni, bo nie mogłam przestać czytać.
W Afekcie Chyłka i Oryński pracują już w innej kancelarii po tym, jak słynna Żelazny&McVay przestała istnieć, pozostawiając imiennych partnerów w morzu długów. Duet prawników nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie im współpracować z konkurencją, jednak życie potoczyło się tak, że nie mieli innego wyboru. Czy to aby na pewno życie? Może jest ktoś, kto tego chciał i od początku ich karier steruje wpadkami, które im się przytrafiają? Być może ich nowa sprawa również nie trafiła do nich przypadkiem. Nowy klient Chyłki to brat kandydata na prezydenta, który zostaje oskarżony o gwałt na nieletniej. Wszystko dzieje się w trakcie trwania kampanii wyborczej, więc ten tom jest pełen politycznych intryg. Do tej pory butna mecenas otwarcie mówiła, że nigdy nie podejmie się obrony pedofila. Jednak zostaje przyparta do muru. Oskarżony Mirosław Halski nie pozostawia jej wyboru i stawia na szali jej karierę, w zamian za obronę. Idzie w zaparte, że jest niewinny, ale który oskarżony tego nie robi?
Ciekawiej robi się również z tego powodu, że sprawa okazuje się dotykać spraw osobistych Kordiana. Jedną z zeznających przeciwko ich klientowi jest Asia. Dziewczyna jest byłą partnerką Oryńskiego, co dodatkowo komplikuje sprawę. Trudno w takiej sytuacji słuchać historii przed sądem na chłodno.
Podobnie, jak inne tomy serii, ten jest napisany bardzo wartko i lekko. Mimo prawniczego żargonu książka jest przystępna dla czytelników, a i można się z niej sporo nauczyć. Jest to jedna z tych pozycji, które, kiedy się kończą, napawają niepokojem, czy aby na pewno autor napisze kontynuację, bo z każdą kolejną chce się więcej i więcej.