7 grzechów głównych. Praca zbiorowa. Kanał ID 2012
Pycha, gniew, lenistwo, zazdrość, chciwość, nieczystość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Nie ma chyba w tym kraju osoby, której te siedem przymiotów nie skojarzyłoby się z grzechem. Czymś, czego należy unikać, a zauważone potępiać otwarcie. Mimo to, nie ma też chyba nikogo, kto nigdy nie popełniłby żadnego z nich. Są jednak tacy, którzy znacząco wykraczają ponad obowiązującą normę. O nich właśnie są te opowiadania. Na ile prawdziwe, a na ile fikcyjne? To już sprawa ich autorów. Tak czy owak każde z nich nawet jeśli realnie nie miało miejsca, z całą pewnością mogło się wydarzyć.
Antologia „7 grzechów głównych” to zbiór krótkich historii kryminalnych, wydanych przez telewizyjną stację ID, a zainspirowanych serią programów o tym samym tytule. Sam cykl za pomocą analizowanych przestępstw starał się zgłębiać zakamarki ludzkiej natury, książka przedłuża jedynie tę misję. Mamy tu więc grono znakomitych polskich prozaików i publicystów. Kogo? Jest Zygmunt Miłoszewski – pisarz nominowany w 2011 roku do „Paszportu Polityki”, którego sensacyjna powieść „Uwikłanie” doczekała się już ekranizacji. Łukasz Orbitowski – pisarz i felietonista „Przekroju”, autor dziesięciu książek nominowany m.in. do nagrody im. J. Zajdla. Małgorzata Rejmer – pisarka i doktorantka w Instytucie Kultury Polskiej UW, której debiutancka powieść „Toksymia” odbiła się szerokim echem na polskim rynku wydawniczym. Dariusz Foks – poeta i prozaik, laureat m.in. Konkursu na Brulion Poetycki (1993) i nagrody TVP Kultura, dwukrotnie nominowany do „Paszportu”. Edward Pasewicz – pisarz i kompozytor, laureat VIII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina (2000). Marta Mizuro – krytyczka literacka i współautorka powieści kryminalnej „Kogo kocham, kogo lubię”, recenzentka „Nowych Książek”, „Przekroju” i „Zwierciadła”. Wreszcie jest i Agnieszka Wolny – Hamkało – redaktorka całego zbioru, poetka, krytyczka literacka i publicystka.
Cóż, szczerze mówiąc wszystkie te nazwiska mniej lub bardziej znam i szanuję, stąd po książce spodziewałam się doprawdy czegoś więcej niż w rzeczywistości otrzymałam. Jak widać, warto zinternalizować stare, sprawdzone porzekadła, na przykład to o nie sądzeniu książki po okładce (notabene ta akurat prezentuje się nadzwyczaj atrakcyjnie, podobnie jak cały techniczny projekt tego wydawnictwa, który w przekorny sposób nawiązuje do estetyki Biblii – jest tu nawet charakterystyczna czerwona obwódka kart i tegoż koloru wstążka-zakładka dla zaznaczenia stosownych fragmentów – i za to wielkie brawa!). Sama warstwa tekstowa jest (proszę wybaczyć porównanie) nierówna jak lokalne drogi krajowe. To wznosi się na wyżyny intrygi i budowania napięcia (jak na wątki kryminalne przystało) to szaleńczo opada w dół by nużyć i nudzić rozochoconego czytelnika. Narracja raz jest soczysta, barwna i wciągająca, innym razem infantylna, bezbarwna i mdła. Niekiedy trywialna.
Świetnie obronił się tutaj Łukasz Orbitowski, którego „Gniew” uważam za najbardziej udane z popełnionych opowiadań: „Święty, dobiegający osiemdziesiątki, ze zdziwieniem zaczął odkrywać upływ czasu. Noga wlokła się za nim jak stary grzech. Stracił zainteresowanie upadającym przedsiębiorstwem i rzucił się do gorączkowej rozbudowy posiadłości. Dom zyskał kolejne skrzydło zwieńczone wieżą, pojawił się kolejny garaż, basen i fundamenty pod stadninę koni, nie wiadomo komu przeznaczone. Edek ganiał po Polsce za groszem, a Święta błyskawicznie zmieniła się w zasuszoną babę o włosach jak siarka i palcach podobnych do papierosów wysuszonych na słońcu. Jeśli mnie pamięć nie myli, Edzio po kolei otworzył knajpę, kafejkę z Internetem i kręgielnię, następnie wyjechał do Holandii, gdzie odrobinę się odkuł. Potem, w Polsce, otworzył sklep muzyczny przy Placu Unii Lubelskiej. Skierował go do podobnych sobie popaprańców i pewno myślał, że każdy na świecie da się pokroić za płyty. Koniec końców, przesiadywał całe dnie wśród paru podobnych sobie entuzjastów, wysyłał paczki i skręcał jointy, zsypując resztki zioła między klawisze kasy fiskalnej.”
Z czystym sumieniem (o ironio!) mogę też stanąć obronie „Pychy” Miłoszewskiego i „Zazdrości” Rejmer. Reszta z opowiadań rozczarowała mnie niepomiernie i niestety (wbrew dobrej woli) nic nie mogę na to poradzić. Na osłodę zostały jeszcze znakomicie sugestywne ilustracje Agaty Dudek, nieprzypadkowo zdobywczyni głównej nagrody katowickiego konkursu „Książka dobrze zaprojektowana” oraz samo zjawisko kooperacji literatury i telewizji uwieńczone powyższym drukiem. No i ta ujmująca świadomość, że na stosunkowo małej powierzchni można zgromadzić zarówno rzeczy dobre, jak i (mówiąc językiem co najmniej ezopowym) – nie najlepsze. Co więc z tym fantem począć? Jak na ostatniej stronie antologii zapewniają wydawcy: „Trudno nie ulec grzechowi nieumiarkowania (w czytaniu), chciwości (chciałoby się od razu mieć drugi tom na półce), lenistwa (inne rzeczy mogą poczekać)… Jednak największym grzechem byłoby – nie przeczytać!” Jeśli kogoś ta perspektywa przeraża, nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do lektury i czekać na polemikę. Jeśli jednak mają Państwo inne pomysły na zgrzeszenie, może lepiej będzie zacząć od nich niż popełnić grzech rozczarowania, który akurat w przypadku książek uważam za niewybaczalny .
Anna Solak